30 maja 2012

Rok po wielkim euroskandalu...

Afery na łamach mediów żyją tylko dopóki się “sprzedają”. Mało kto zadaje sobie trud, by sprawdzić co z nadmuchanego (często sztucznie) skandalu naprawdę zostało. Ponad rok temu, a dokładniej 20 marca 2011 roku wybuchł euroskandal, gdy brytyjski The Sunday Times opublikował artykuł pod tytułem "Gotówka za legislację" i oskarżył kilku europosłów o przyjęcie pieniędzy w zamian za inicjowanie procesu zmian legislacyjnych w prawie wspólnotowym.

O sprawie pisałam wcześniej http://2009.salon24.pl/295458,brytyjski-agent-tomek-w-pe

Wśród posłów, którzy rzekomo przyjęli łapówki za złożenie poprawek był też wiceprzewodniczący z mojej grupy politycznej S & D, były minister spraw zagranicznych Rumunii - Adrian Severin.

Dwóch dziennikarzy z The Sunday Times należącego do grupy medialnej Ruperta Murdocha, posługując się fałszywymi dokumentami wyrobiło sobie identyfikatory lobbystów w Parlamencie Europejskim w imieniu nieistniejącej firmy o nazwie “Taylor Jones". Wśród wielu posłów, z którymi kontaktowali się był też Severin, któremu - jak opisali w artykule - zasugerowali złożenie "płatnych" poprawek korzystnych dla ich firmy. W opublikowanym tekście twierdzili, że poseł ofertę przyjął i po złożeniu stosownych poprawek wystawił fakturę za wykonaną pracę. The Sunday Times zamieścił nawet na swojej witrynie w Internecie nagranie z ukrytej kamery, na którym Severin mówi kilka razy “tak”.

Po publikacji wybuchło w Parlamencie polityczne tsunami. Adrian Severin bez możliwości złożenia wyjaśnień, został od razu przez opinię publiczną (także w naszej Instytucji) uznany za winnego. Naciskano nań, by złożył natychmiastową rezygnację z mandatu posła. Nie zgodził się. W konsekwencji został zmuszony do opuszczenia grupy politycznej, pozbawiony wszystkich stanowisk parlamentarnych, całkowicie politycznie i towarzysko odcięty szczelną "kwarantanną" - zasiada w ławach Niezrzeszonych.

Żyjemy w demokracji, każdy ma prawo do obrony i pozostaje tak długo niewinny, aż wina nie zostanie mu udowodniona. “Medialne dowody” to mało, od oskarżonego oczekiwano także udowodnienia swojej niewinności...

Bardzo niewielu nie uległo histerii wywołanej przez brytyjski tabloid. Byłam jedną z nielicznych, którzy naciskali, by poseł Severin otrzymał szansę uczciwego procesu i prawo do obrony. Nie można dokonywać linczu, od ustalania winy są sądy. Uważałam, że Parlament Europejski powinien stać na straży prawa i wykazać się solidarnością z zaatakowanym posłem - dopóki kompetentna i niezależna instytucja sprawiedliwości nie udowodni mu winy ponad wszelką wątpliwość. Moje prośby pozostały bez echa.
Rok i dwa miesiące po euroskandalu deputowanego Severina nadal otacza “kordon sanitarny”, koledzy, którzy kiedyś zabiegali o jego poparcie - nie zauważają go na korytarzach, biuro, z którego został wydalony bez nakazu sądowego zostało zamknięte na ponad rok, razem z jego dokumentami i rzeczami osobistymi w środku.

W międzyczasie grupa medialna Murdocha, do którego m.in należy The Sunday Times sama stała się przedmiotem gigantycznego skandalu i publicznego dochodzenia w Wielkiej Brytanii – po tym jak ujawniono nieetyczne i nielegalne dziennikarskie praktyki takie jak: podsłuchy, włamania do skrzynek z wiadomościami, łapówki, szantaże, manipulacje itp. Poczytny i pełen skandali inny tabloid Murdocha - News of the World zakończył nawet swoją działalność. Wielu dziennikarzy zostało aresztowanych. Afera zatacza coraz szersze kręgi...

Dziwi mnie, że Parlament Europejski nie przedstawił w tym kontekście żadnych skarg na dziennikarzy The Sunday Times, którzy złamali prawo posługując się fałszywymi dokumentami przy rejestracji firmy w szeregi oficjalnych lobbystów.

Tymczasem po 14 miesiącach - zarzuty wobec posła Severina wyparowały. Umowa, którą podpisał z fikcyjną firmą dotyczyła nie "kupowania" poprawek, ale członkostwa w międzynarodowej komisji doradczej, z wyraźnym wykluczeniem wszelkiej działalności na rzecz beneficjenta usług konsultingowych. Severin przed jej podpisaniem poprosił nawet służby prawne Parlamentu o opinię, czy nie stwarza to zagrożenia konfliktem interesów. Uzyskał odpowiedź, że usługi doradcze są dozwolone, wielu posłów legalnie wykonuje taką pracę ( co jest publicznie ujawnione w naszych oświadczeniach majątkowych). Nie złożył też poprawek, o których była mowa w artykule. Nie był nawet członkiem komisji właściwej dla sprawy. W rzeczywistości dwóch innych posłów z różnych grup politycznych (prawicowej EPP i lewicowej S & D) złożyło oddzielnie podobne poprawki, obaj zresztą jasno stwierdzili, że była to tylko i wyłącznie ich własna inicjatywa. Same poprawki zresztą nie były kontrowersyjne.

Parlament Europejski pod presją skandalu poczuł się w obowiązku wypracowania nowego Kodeksu Postępowania Posłów, tak naprawdę tylko nieco doprecyzowując już istniejące przepisy.

W śledztwo wyjaśniające włączył się też OLAF - antykorupcyjna unijna służba badająca prawidłowość wydatkowania wspólnotowych pieniędzy (mimo, że w sprawę nie były zaangażowane środki z budżetu Unii), by po dziesięciu miesiącach śledztwa poinformować, że sprawa zostaje zamknięta.

Rumuńskie władze sądowe po ponad roku badania pozornie łatwej sprawy nie doszły jeszcze do żadnego konkretnego wniosku.

Może w tym przypadku brak wieści - to są dobre wieści dla posła Severina, gdyż jego tak “oczywista” ponad roku temu dla wielu “wina” - jest daleka do udowodnienia w badaniach profesjonalnych służb.

Przez rok nikt nie postawił Severinowi żadnych zarzutów związanych ze złamaniem jakichkolwiek przepisów i procedur parlamentarnych, ale też nikt spośród tych, którzy wydali na niego “wyrok” nie pokwapił się oczyścić jego imienia.

Parlament Europejski powinien walczyć z korupcją i wykazywać zero tolerancji w tej kwestii. Jednakże nie oznacza to rezygnacji z obrony własnej reputacji Instytucji i dobrego imienia posła, który mógł paść ofiarą nieprawdziwego oskarżenia.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego,
Lidia Geringer de Oedenberg

PS. Pozostali posłowie, którzy ulegli presji publicznej i zrezygnowali z mandatu to Ernst Strasser i Zoran Thaler (nawet nie podpisali żadnej konsultingowej umowy). Tylko hiszpański chadek Pablo Zalba Bidegain, który od razu postraszył Murdocha procesem, uzyskał wsparcie swojej grupy politycznej i zachował swoją wcześniejszą pozycję w PE . 

1 komentarz:

  1. No i tak to wygląda. Fajnie się sprzedawało, ale ile to miało wspólnego z prawdą to już inna sprawa. czasem szkoda nerwów na lekturę gazet, dlatego lepiej czytać blogi!

    OdpowiedzUsuń