7 czerwca 2012

Nacjonaliści kochający Unię

Szkot, Korsykańczyk i Galijczyk wchodzą do pokoju ... - to nie jest początek żartu, ale spotkania trzech (z siedmiu) europosłów z nieformalnego Europejskiego Wolnego Przymierza (EFA) - sojuszu bezpaństwowych narodów Europy.

Tak rozpoczyna się ciekawy artykuł z mojego ulubionego The Bulletin – czasopisma dla expatów w Belgii: http://www.xpats.com/sites/default/files/magazine/pdf/BULL017_sampler.pdf
Trochę trwało zanim znalazłam czas na przeczytanie jego kolejnej edycji, a ponieważ temat wydał mi się interesujący poniżej małe streszczenie.
W sumie w EFA jest ich 40 - jak rozbójników Alibaby, pochodzących z nacjonalistycznych partii jak flamandzka NVA, The Scottish National Party, katalońska Esquerra Republicana de Catalunya, czy innych z Bretanii, Fryzji, Moraw, Veneto i wysp Aland.
Nacjonaliści to dość nietypowi, bo deklarujący “miłość” do Unii Europejskiej. Zdający sobie sprawę, że wraz z członkowstwem w UE każdy, nawet najmniejszy kraj jak np. Malta ( 368 tys. mieszkańców) zyskuje wiele europraw politycznych, ma np. swojego Komisarza, Sędziego w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości, przynajmniej 6 europosłów ( najmniejsza liczba delegacji narodowej), “kwoty” urzędników, ponadto jego język zyskuje status oficjalnego w UE.
Przykładowo Chorwacja, która dołączy do Unii w przyszłym roku zyska natychmiast przywileje, których nie mają np. narody baskijski czy walijski. W tym kontekście zjednoczona Europa może być kolejnym powodem dla członków partii nacjonalistycznych do dążenia do niepodległości.
W oczach nacjonalistów z Edynburga, Bilbao, Cardiff czy Barcelony - Unia jest furtką dla zyskania na znaczeniu z miłym bonusem w postaci wsparcia finansowego. Z ideą budowy Europy Regionów jest im po drodze. Nawet jako krytycy UE uznają, że ta z powodzeniem zarządza licznymi problemami, których nie można łatwo i skutecznie rozwiązać na poziomie państw działających samotnie. Jednolity rynek broni europejskich interesów handlowych na scenie światowej i gwarantuje bezpieczeństwo w obrębie własnych granic.
Nacjonaliści wiążą z Unią też nadzieje na stworzenie np. szkockiej armii, otwarcie flamandzkich ambasad itp...

Herman Van Rompuy – jako najwyższy urzędnik w Unii - szef Rady Europejskiej (i były premier Belgii) twierdzi, że “nie zna żadnej proeuropejskiej - nacjonalistycznej partii w Europie ". W jego oczach nacjonalista pozostaje antyeuropejczykiem. Wzbudzany przez narodowców "strach prowadzi do egoizmu, egoizm do nacjonalizmu, zaś nacjonalizm do wojny ".
Ja także obserwując wypowiedzi i zachowania europosłów z EFA nie zauważam ich chęci do integracji, a raczej otwartą wrogość wobec kraju, który reprezentują w Parlamencie.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz