Z całego świata napływają informacje o zmianach w podejściu do walki z
narkotykami. Odchodzi się od polityki restrykcyjnej, coraz częściej mówi
się o „redukcji
szkód”, „racjonalnej polityce antynarkotykowej”, czy „liberalnym
podejściu”. Wielu naszych europejskich sąsiadów opowiada się za
depenalizacją tzw. „miękkich” narkotyków. Podobnie myśli coraz więcej
polityków, aktywistów i ekonomistów – w tym nawet nobliści. Wydaje się,
że na utrzymaniu status quo zależy przede wszystkim... mafii
narkotykowej.
Na mapie obrazującej zmiany światopoglądu w tej kwestii jest również –
Wrocław. Na początku lipca br. w Sądzie Rejonowym Wrocław Krzyki
rozpoczął się przewód sądowy w sprawie hodowli konopi w „Cannabis House”
we Wrocławiu przez Tomasza Obarę – lobbystę i działacza na rzecz
legalizacji tej używki w Polsce. Oficjalnie jego hodowla miała być
eksperymentem społecznym (ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii dopuszcza
możliwość uprawy konopi indyjskich w celach badawczych), w
rzeczywistości była prowokacją – aktywiści sami chcieli, aby sprawa
trafiła do sądu. Chcą ją wygrać, by pokazać bezsensowność obecnej
polityki antynarkotykowej w naszym kraju, gdzie posiadanie nawet
najmniejszej ilości marihuany jest karalne.
Czy takie prawo skutecznie w walczy z narkomanią?
Policja chwali się statystykami, pokazując, że w dostarczaniu lokatorów
do przepełnionych więzień jest niezwykle efektywna. Jednak “przypadek
Ramony” – suczki Kory pokazał groteskowość takich działań.
Karanie za posiadanie niewielkich ilości “miękkich” narkotyków w imię
walki z uzależnieniami budzi wiele zastrzeżeń, a co z alkoholem i
papierosami, na których rządy zarabiają krocie poprzez akcyzy i które de
facto są bardziej niebezpieczne niż analizowany przypadek marihuany -
polecam tu raport Światowej Organizacji Zdrowia.
Tysiące młodych ludzi stają się przestępcami z powodu czasem
lekkomyślnych, spontanicznych eksperymentów z konopiami, będących
wyrazem młodzieńczego buntu, naturalnym dla dorastania, dojrzewania i
określania swojej osobowości. “Wpadka” naznacza ich na wiele lat
etykietką kryminalisty i droga do “normalności” zostaje często na zawsze
odcięta.
W 2009 roku w Polsce doszło do ok. 70 tys. przypadków łamania prawa
zabraniającego posiadania narkotyków, z czego 67% dotyczyło marihuany.
Problem nie znika. Prawo niesprawdzające się w rzeczywistości to złe
prawo, a owoc zakazany nęci bardziej niż dozwolony - prohibicja
alkoholowa w Stanach Zjednoczonych nie tylko nie sprawdziła się, ale
znacznie rozwinęła siłę amerykańskiej mafii, na legalnym alkoholu
zarabia teraz państwo, a nie przestępczość zorganizowana.
Jak wygląda sytuacja w Europie i na świecie? Kraje członkowskie UE w
zróżnicowany sposób podchodzą do tego tematu. Państwa takie jak
Finlandia czy Szwecja, podobnie jak Polska, całkowicie zabraniają
posiadania jakiejkolwiek ilości narkotyków, nawet tych zaliczanych do
grupy tzw. miękkich jak marihuana. Ale nasz południowy sąsiad –
Republika Czeska – pozwala swoim obywatelom na posiadanie do 15 gramów
suszu. Na Słowacji premier Robert Fico, zaraz po objęciu rządów,
zapowiedział zmianę niezwykle restrykcyjnego prawa antynarkotykowego
(gdzie za posiadanie jakiejkolwiek ilości można było trafić do więzienia
aż na 5 lat), podkreślając jednocześnie, że dotychczasowe rozwiązanie w
ogóle się nie sprawdziło. W Danii mimo tego, że marihuana formalnie
pozostaje nielegalna (za posiadanie grozi grzywna), istnieje bardzo duża
tolerancja społeczna. Policjanci zwykle łapiąc palącego skręta w
miejscu publicznym, zalecają ... odejść w bardziej ustronne miejsce. W
Niemczech konopie również są nielegalne, ale nie karze się za posiadanie
małych ilości (w zależności od landu od 6 do 30 gram). W Portugalii
można mieć przy sobie do 10 dawek (wg. portugalskiego prawa jedna dawka
to 2,5g).
Analiza danych udostępnionych przez Europejskie Centrum Monitoringu
Narkotyków i Uzależnień nie pokazuje jednoznacznie większego wpływu
penalizacji na spadek spożycia marihuany. W liberalnej Holandii spożycie
kokainy wśród grupy wiekowej 15-34 w jest nawet o 0,3 punkta
procentowego niższe niż w Finlandii, gdzie posiadanie każdej ilości jest
karane. Łatwiejszy dostęp powinien teoretycznie zmienić te proporcje...
Jak pokazują dane, depenalizacja marihuany wcale nie doprowadza też do
częstszego spożycia ciężkich narkotyków (np. kokainy), obalając w ten
sposób tzw. teorię przejścia.
Marihuana pojawia się ostatnio także jako “narzędzie” walki z kryzysem. W
małej hiszpańskiej wiosce Rasquera chciano wydzierżawić ziemię należącą
do gminy Barcelońskiemu Stowarzyszeniu Palaczy Konopi, w planie było
utworzenie kilkudziesięciu miejsc pracy i zysk dla gminy pozwalający
spłacić wszystkie jej długi. Władze centralne nie zgodziły się jednak na
ten pomysł, podkreślając, że hodowla konopi na dużą skalę ma pozostać
nielegalna (dozwolona natomiast jest uprawa na tzw. własny użytek).
A poza Europą? Abstrahując od krajów innych kultur (jak chociażby Indie,
gdzie marihuana i haszysz traktowane są jak papierosy), sytuacja
również ulega zmianie – coraz częściej odchodzi się od restrykcyjnej
polityki w kierunku liberalnych rozwiązań. Podczas ostatniego szczytu
krajów Ameryki Północnej i Południowej Prezydent Kolumbii – Juan Manuel
Santos zaproponował by walczyć z mafią poprzez depenalizację używania
narkotyków, przy dokładnym egzekwowaniu ścigania produkcji i dystrybucji
na dużą skalę. Podkreślił, że: „nie potrzeba wybierać jednego z dwóch
skrajnych rozwiązań jak wsadzanie wszystkich użytkowników narkotyków do
więzień lub pełna legalizacja, jego zdaniem najlepszy będzie właśnie
kompromis. Podobnego zdania jest też ponad 300 ekonomistów w Stanach
Zjednoczonych (w tym trzech noblistów), którzy podpisali list otwarty do
Prezydenta, Kongresu i Gubernatorów, by podjęli uczciwą i rzetelną
debatę na temat legalizacji marihuany. Sygnatariusze listu powołują się
na opublikowany niedawno raport profesora Jeffreya A. Mirona z
Uniwersytetu Harvarda, który dowodzi, że legalizacja marihuany
pozwoliłaby zaoszczędzić 7.7 miliarda $ wydawanych rocznie na
egzekwowanie prawa związanego z prohibicją oraz mogłaby wygenerować
zyski z podatków w wysokości 6.2 miliarda $ rocznie, gdyby opodatkować
marihuanę tak samo jak alkohol czy wyroby tytoniowe. Profesor Jeffrey
przyznaje jednak, że legalizacja marihuany zależy od wielu czynników,
nie tylko od aspektów ekonomicznych. Zaznacza przy tym, że w rzeczowej
dyskusji, ten aspekt również powinien być brany pod uwagę.
Plan „nacjonalizacji” przemysłu konopnego zaczął już wdrażać w życie
Urugwaj. Projekt ustawy tamtejszego rządu przewiduje, że państwo
zajmować się będzie hodowlą konopi, a użytkownicy marihuany będą mogli
się rejestrować, by móc legalnie ją kupować i spożywać. Przede wszystkim
ma to na celu odcięcie użytkowników od kontaktów z dilerami, którzy
oprócz handlu „trawką” zajmują się sprzedażą twardych narkotyków, jak
heroina czy kokaina. Władze w ten sposób chcą zmniejszyć zyski karteli
narkotykowych, jednocześnie zwiększając swoje.
Różne kraje stosują różne rozwiązania. Które jest najlepsze? Nie
wiadomo. Wiadomo jednak, że obecne polskie prawo jest nieskuteczne.
Nieefektywna jest także ostatnia zmiana z 8. grudnia ub. roku, która
miała częściowo rozwiązać problem, poprzez pozostawienie prokuratorowi
decyzji czy dana sprawa o posiadanie narkotyków ma trafić do sądu czy
nie. Umarzane miały być te, dotyczące niewielkich ilości... Sędziowie
nie widzą jednak jak rozstrzygnąć, co to znaczy „niewielka ilość”, gdy
nikt tego nie ustalił? Tysiące spraw trafia na wokandę, dalej tkwimy w
martwym punkcie.
Lidia Geringer de Oedenberg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz