20 września 2012

Marihuana a zdrowy rozsądek

Z całego świata napływają informacje o zmianach w podejściu do walki z narkotykami. Odchodzi się od polityki restrykcyjnej, coraz częściej mówi się o „redukcji szkód”, „racjonalnej polityce antynarkotykowej”, czy „liberalnym podejściu”. Wielu naszych europejskich sąsiadów opowiada się za depenalizacją tzw. „miękkich” narkotyków. Podobnie myśli coraz więcej polityków, aktywistów i ekonomistów – w tym nawet nobliści. Wydaje się, że na utrzymaniu status quo zależy przede wszystkim... mafii narkotykowej.

Na mapie obrazującej zmiany światopoglądu w tej kwestii jest również – Wrocław. Na początku lipca br. w Sądzie Rejonowym Wrocław Krzyki rozpoczął się przewód sądowy w sprawie hodowli konopi w „Cannabis House” we Wrocławiu przez Tomasza Obarę – lobbystę i działacza na rzecz legalizacji tej używki w Polsce. Oficjalnie jego hodowla miała być eksperymentem społecznym (ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii dopuszcza możliwość uprawy konopi indyjskich w celach badawczych), w rzeczywistości była prowokacją – aktywiści sami chcieli, aby sprawa trafiła do sądu. Chcą ją wygrać, by pokazać bezsensowność obecnej polityki antynarkotykowej w naszym kraju, gdzie posiadanie nawet najmniejszej ilości marihuany jest karalne.

Czy takie prawo skutecznie w walczy z narkomanią?  

Policja chwali się statystykami, pokazując, że w dostarczaniu lokatorów do przepełnionych więzień jest niezwykle efektywna. Jednak “przypadek Ramony” – suczki Kory pokazał groteskowość takich działań.

Karanie za posiadanie niewielkich ilości “miękkich” narkotyków w imię walki z uzależnieniami budzi wiele zastrzeżeń, a co z alkoholem i papierosami, na których rządy zarabiają krocie poprzez akcyzy i które de facto są bardziej niebezpieczne niż analizowany przypadek marihuany - polecam tu raport Światowej Organizacji Zdrowia.


Tysiące młodych ludzi stają się przestępcami z powodu czasem lekkomyślnych, spontanicznych eksperymentów z konopiami, będących wyrazem młodzieńczego buntu, naturalnym dla dorastania, dojrzewania i określania swojej osobowości. “Wpadka” naznacza ich na wiele lat etykietką kryminalisty i droga do “normalności” zostaje często na zawsze odcięta.


W 2009 roku w Polsce doszło do ok. 70 tys. przypadków łamania prawa zabraniającego posiadania narkotyków, z czego 67% dotyczyło marihuany. Problem nie znika. Prawo niesprawdzające się w rzeczywistości to złe prawo, a owoc zakazany nęci bardziej niż dozwolony - prohibicja alkoholowa w Stanach Zjednoczonych nie tylko nie sprawdziła się, ale znacznie rozwinęła siłę amerykańskiej mafii, na legalnym alkoholu zarabia teraz państwo, a nie przestępczość zorganizowana.


Jak wygląda sytuacja w Europie i na świecie? Kraje członkowskie UE w zróżnicowany sposób podchodzą do tego tematu. Państwa takie jak Finlandia czy Szwecja, podobnie jak Polska, całkowicie zabraniają posiadania jakiejkolwiek ilości narkotyków, nawet tych zaliczanych do grupy tzw. miękkich jak marihuana. Ale nasz południowy sąsiad – Republika Czeska – pozwala swoim obywatelom na posiadanie do 15 gramów suszu. Na Słowacji premier Robert Fico, zaraz po objęciu rządów, zapowiedział zmianę niezwykle restrykcyjnego prawa antynarkotykowego (gdzie za posiadanie jakiejkolwiek ilości można było trafić do więzienia aż na 5 lat), podkreślając jednocześnie, że dotychczasowe rozwiązanie w ogóle się nie sprawdziło. W Danii mimo tego, że marihuana formalnie pozostaje nielegalna (za posiadanie grozi grzywna), istnieje bardzo duża tolerancja społeczna. Policjanci zwykle łapiąc palącego skręta w miejscu publicznym, zalecają ... odejść w bardziej ustronne miejsce. W Niemczech konopie również są nielegalne, ale nie karze się za posiadanie małych ilości (w zależności od landu od 6 do 30 gram). W Portugalii można mieć przy sobie do 10 dawek (wg. portugalskiego prawa jedna dawka to 2,5g).


Analiza danych udostępnionych przez Europejskie Centrum Monitoringu Narkotyków i Uzależnień nie pokazuje jednoznacznie większego wpływu penalizacji na spadek spożycia marihuany. W liberalnej Holandii spożycie kokainy wśród grupy wiekowej 15-34 w jest nawet o 0,3 punkta procentowego niższe niż w Finlandii, gdzie posiadanie każdej ilości jest karane. Łatwiejszy dostęp powinien teoretycznie zmienić te proporcje...

Jak pokazują dane, depenalizacja marihuany wcale nie doprowadza też do częstszego spożycia ciężkich narkotyków (np. kokainy), obalając w ten sposób tzw. teorię przejścia.

Marihuana pojawia się ostatnio także jako “narzędzie” walki z kryzysem. W małej hiszpańskiej wiosce Rasquera chciano wydzierżawić ziemię należącą do gminy Barcelońskiemu Stowarzyszeniu Palaczy Konopi, w planie było utworzenie kilkudziesięciu miejsc pracy i zysk dla gminy pozwalający spłacić wszystkie jej długi. Władze centralne nie zgodziły się jednak na ten pomysł, podkreślając, że hodowla konopi na dużą skalę ma pozostać nielegalna (dozwolona natomiast jest uprawa na tzw. własny użytek).

 

A poza Europą? Abstrahując od krajów innych kultur (jak chociażby Indie, gdzie marihuana i haszysz traktowane są jak papierosy), sytuacja również ulega zmianie – coraz częściej odchodzi się od restrykcyjnej polityki w kierunku liberalnych rozwiązań. Podczas ostatniego szczytu krajów Ameryki Północnej i Południowej Prezydent Kolumbii – Juan Manuel Santos zaproponował by walczyć z mafią poprzez depenalizację używania narkotyków, przy dokładnym egzekwowaniu ścigania produkcji i dystrybucji na dużą skalę. Podkreślił, że: „nie potrzeba wybierać jednego z dwóch skrajnych rozwiązań jak wsadzanie wszystkich użytkowników narkotyków do więzień lub pełna legalizacja, jego zdaniem najlepszy będzie właśnie kompromis. Podobnego zdania jest też ponad 300 ekonomistów w Stanach Zjednoczonych (w tym trzech noblistów), którzy podpisali list otwarty do Prezydenta, Kongresu i Gubernatorów, by podjęli uczciwą i rzetelną debatę na temat legalizacji marihuany. Sygnatariusze listu powołują się na opublikowany niedawno raport profesora Jeffreya A. Mirona z Uniwersytetu Harvarda, który dowodzi, że legalizacja marihuany pozwoliłaby zaoszczędzić 7.7 miliarda $ wydawanych rocznie na egzekwowanie prawa związanego z prohibicją oraz mogłaby wygenerować zyski z podatków w wysokości 6.2 miliarda $ rocznie, gdyby opodatkować marihuanę tak samo jak alkohol czy wyroby tytoniowe. Profesor Jeffrey przyznaje jednak, że legalizacja marihuany zależy od wielu czynników, nie tylko od aspektów ekonomicznych. Zaznacza przy tym, że w rzeczowej dyskusji, ten aspekt również powinien być brany pod uwagę.

Plan „nacjonalizacji” przemysłu konopnego zaczął już wdrażać w życie Urugwaj. Projekt ustawy tamtejszego rządu przewiduje, że państwo zajmować się będzie hodowlą konopi, a użytkownicy marihuany będą mogli się rejestrować, by móc legalnie ją kupować i spożywać. Przede wszystkim ma to na celu odcięcie użytkowników od kontaktów z dilerami, którzy oprócz handlu „trawką” zajmują się sprzedażą twardych narkotyków, jak heroina czy kokaina. Władze w ten sposób chcą zmniejszyć zyski karteli narkotykowych, jednocześnie zwiększając swoje.


Różne kraje stosują różne rozwiązania. Które jest najlepsze? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że obecne polskie prawo jest nieskuteczne. Nieefektywna jest także ostatnia zmiana z 8. grudnia ub. roku, która miała częściowo rozwiązać problem, poprzez pozostawienie prokuratorowi decyzji czy dana sprawa o posiadanie narkotyków ma trafić do sądu czy nie. Umarzane miały być te, dotyczące niewielkich ilości... Sędziowie nie widzą jednak jak rozstrzygnąć, co to znaczy „niewielka ilość”, gdy nikt tego nie ustalił? Tysiące spraw trafia na wokandę, dalej tkwimy w martwym punkcie.


Lidia Geringer de Oedenberg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz