24 października 2012

Traktatowy kosztowny absurd

Nowy budynek dla 3000 urzędników Parlamentu Europejskiego (PE) w Luksemburgu za 804 mln euro to zdaniem sekretariatu - tanio, a dokładniej taniej niż go nie budować. Brzmi paradoksalnie...?

Nowy budynek dla 3000 urzędników Parlamentu Europejskiego (PE) w Luksemburgu będzie kosztował 804 mln euro. Zdaniem sekretariatu - tanio, a dokładniej taniej niż go nie budować. Brzmi paradoksalnie...?

Jak wyliczono, bieżące remonty pięciu wynajmowanych obecnie biurowców, opłaty za czynsz, do tego poniesione już koszty projektu nowego budynku (KAD) i ewentualne kary za zerwanie umów - będą kosztować więcej niż budowa nowego gmachu. Koszt zaniechania budowy oblicza się na poziomie ponad 1.1 mld euro ( liczone w perspektywie przyszłych 20 lat), wychodzi na to, że wydać te 804 miliony to oszczędność.

Niedawno okazało się, że PE będzie też inwestorem i deweloperem, którym nigdy wcześniej nie był, gdyż dotąd kupował budynki lub je wynajmował. W pierwszym przetargu nie wpłynęła żadna oferta finansowania ze strony banków komercyjnych. Żadne z przedsiębiorstw budowlanych nie było w stanie podać ceny dla ogółu prac, a zakładane przez nich koszty były od 10 do 70% wyższe od wyjściowego budżetu Parlamentu.

Mam poważne obawy, co do budowlanego debiutu mojej Instytucji. To oznacza też wzięcie na barki ryzyka zmienności cen, odpowiedzialność za ewentualne wypadki na budowie, czy wady konstrukcyjne. A tych ostatnich potrafią być tysiące...

W strasburskim budynku oddanym do użytku w 1999 r. -  wykryto 10 tys. wad. Do tego w 2008 r. zawalił się sufit w sali plenarnej, w 2009 kolejna jego część w holu przed salą. Do dzisiaj sufity w tej części kompleksu są zabezpieczone siatkami, aby nic nam dalej na głowę nie spadało. Za te wady odpowiada ówczesny inwestor, któremu PE wytoczył już 50 spraw sądowych. W przypadku budowy KAD to przeciw sobie Instytucja będzie wytaczała działa. Dlatego potrzebna jest armia prawników...

Planowana powierzchnia KAD - 160 000 m2.
Termin oddania do użytku - 2016.


Obecnie nasi urzędnicy pracują w Luksemburgu 6 budynkach - rozproszeni, nowy gmach ma ich zjednoczyć. Faktem jest, są bardzo rozproszeni - bo Instytucja pracuje w Brukseli, czasem w Strasburgu a oni w Luksemburgu.


W 2010 roku odbyli zatem 33 200 delegacji pomiędzy trzema miejscami pracy PE.  Każdego dnia otrzymując delegacyjne diety, dodatki za “rozłąki”. Parlament płaci za ich nieustające podróże i zakwaterowanie. Łączne koszty z tym związane wynoszą rocznie ok. 29 mln euro.
Pierwotnie Luksemburg miał być bazą dla pracowników związanych z tłumaczeniami i administracją niewymagającą bliskości Instytucji, w praktyce jednak wielu z nich  ciągle podróżuje pomiędzy Luksemburgiem, Brukselą i Strasburgiem. W związku z tym muszą mieć też po trzy w pełni wyposażone gabinety. Jeśli budynek KAD powstanie, jeszcze trudniej będzie zbliżyć urzędników do instytucji.

Fakty są następujące: obecnie Parlament Europejski pracuje w trzech miejscach, w trzech różnych krajach UE. Urzędnicy parlamentarni są podzieleni między Brukselą i Luksemburgiem (po ok. 2500) . Garstka pracowników na stałe pracuje w Strasburgu, dbając o budynek, który używamy 4 dni w miesiącu...

Zgodnie z traktatami, decyzja w sprawie siedziby Parlamentu Europejskiego nie należy do nas - posłów, lecz do rządów krajowych, czyli Rady. My narzekamy na marnotrawstwo pieniędzy i czasu, Rada nie słucha, bo ma niezrozumiałe dziś dla nas i obywateli - zobowiązania polityczne.

Otóż, w Edynburgu w grudniu 1992 r., na szczycie w czasie brytyjskiej prezydencji (pod przewodnictwem konserwatywnego Johna Majora) podjęto decyzję "o lokalizacji instytucji i niektórych organów i służb Wspólnot Europejskich Dz.U. C-341 23/12/1992, którą później włączono do protokołu dołączonego do Traktatu Amsterdamskiego. Dokument stanowi, iż " Parlament Europejski ma swą siedzibę w Strasburgu, gdzie odbywa się dwanaście miesięcznych sesji plenarnych (...). Komisje Parlamentu Europejskiego obradują w Brukseli, zaś urzędnicy, czyli Sekretariat Generalny Parlamentu Europejskiego i jego służby pracują w Luksemburgu ".

Tekst ten można odnaleźć obecnie w protokole 6. Traktatu z Lizbony.


Luksemburg mimo braku oficjalnej działalności parlamentarnej – otrzymał prawo do siedziby dla sekretariatu Parlamentu. Z czasem okazało się, że część urzędników po prostu musi na stałe pracować w Brukseli (wydaje się to dość normalne, skoro tam jest instytucja) i próbowano ich nawet umieścić tamże - to nie spodobało się jednak rządowi Luxemburga, który ostro przeciwstawił się “ulatnianiu się ” eurourzędników. W 2000 r. doszło do specjalnego porozumienia między rządem Luksemburga a Parlamentem, w którym Luxemburg pozwolił PE na przeniesienie części pracowników do Brukseli, w zamian za gwarantowanie utrzymania przynajmniej 50% z nich w Luksemburgu, czyli minimalnie 2060 osób! Dobrze wynagradzani euromieszkańcy są dla nich prawdziwym źródłem dochodów...
Na marginesie dodam, że w Luksemburgu jest także Europejski Trybunał Sprawiedliwości i Europejski Trybunał Obrachunkowy, zatem państwo za bardzo by się jednak nie wyludniło, gdyby reszta parlamentarnego sekretariatu powędrowała do Brukseli.


Posłowie do PE podejmowali już wiele inicjatyw, aby nasza Instytucja miała jedną siedzibę. Jak dotąd próby te nie wiodły się, ponieważ nie było większości poparcia dla nich w samym Parlamencie a i traktaty stały na przeszkodzie. Nawet petycja d/s jednego miejsca dla PE, pod którą w 2006 r. podpisało się ponad milion obywateli UE nie zrobiła wrażenia na Radzie.
W marcu br. złożyłam poprawki do raportu w/s budżetu na 2013 rok, w których zwróciłam uwagę na tę instytucjonalną rozrzutność. Ku mojemu zaskoczeniu poprawki przyjęto znaczną większością. W ślad za nimi poszły kolejne, zdobywające coraz większe poparcie.  

Udało się też "okroić" budynek KAD o 7 500 m2.W międzyczasie powstała nieformalna grupa walcząca o jedną siedzibę, w której aktywnie działam. 23 października br. ostatecznie - odnieśliśmy wielkie zwycięstwo. Nasze wspólne poprawki uzyskały przytłaczające poparcie i mandat do dalszych negocjacji z Radą. Nawet wyznaczyliśmy termin Radzie, by opracowała kalendarz adekwatnych zmian traktatowych. Ponad 500 posłów poparło szereg ważnych zapisów dotyczących przyszłych wydatków i oszczędności, jakie możemy uzyskać mając tylko jedną siedzibę. Szacuje się, że do 20 % budżetu PE można byłoby wydać na inne cele, np. na niedofinansowany program Erasmus.


Tak jak jestem entuzjastką samej integracji, tak nie mogę zrozumieć uporu rządów, mających pełne usta oszczędności i cięć, a zmuszających tysiące urzędników ( także z Komisji Europejskiej i Rady) do kosztownych i bezsensownych wędrówek.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz