19 grudnia 2012

Batalia o siedmiolatkę budżetową, czyli jak ustawić zwrotnicę rozwoju UE

Kryzys. Recesja. Bezrobocie. Wiele państw członkowskich UE znajduje się pod presją dokonywania oszczędności za wszelką cenę. W takiej sytuacji propozycja europosłów by minimalnie zwiększyć budżet UE – wydaje się być nieodpowiedzialna. Jest wręcz przeciwnie. Wspólny budżet nie jest bowiem częścią problemu, jest elementem jego rozwiązania. Może wyprowadzić Europę na prostą.

Budżet inny niż wszystkie
Budżet UE jest budżetem stricte inwestycyjnym i silnym środkiem pobudzającym wzrost gospodarczy w Europie. Składa się nań mniej niż 1% PKB każdego kraju członkowskiego i nie są to pieniądze dla “Brukseli”, to fundusze dla obywateli UE. 94% Wspólnotowego budżetu trafia bezpośrednio do państw członkowskich i w postaci zakupu ich towarów czy usług wraca do płatników składki.
Według danych polskiego Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, każde euro zainwestowane w nowych krajach UE przynosi starym krajom - średnio 61 eurocentów zysku z dodatkowego eksportu. Dla samych Niemiec oznacza to powrót do gospodarki nawet 1 euro i 25 centów. W Polsce z każdego unijnego euro 89 eurocentów trafia właśnie do niemieckich firm, będących najczęstszymi wykonawcami różnych projektów w Polsce. Stąd, nieoczekiwanym sojusznikiem Polski w negocjacjach budżetowych mogą okazać się Niemcy, dla których z jednej strony cięcia w eurobudżecie są priorytetem, ale z drugiej rozumieją, że mogą pośrednio stracić na zmniejszeniu funduszy dla Polski. Cięcia w budżecie UE to nie oszczędności – to podcinanie gałęzi... rozwoju regionów.

Kłótnie na szczycie
To teatr na użytek krajowy. Mówimy o niecałym 1 % PKB każdego kraju, to powód do darcia szat i pole do realnych oszczędności? Mówiąc kolokwialnie 1% to margines pomyłki w budżecie, to akceptowalny “błąd statystyczny”. Po co te kłótnie? To pokaz siły. Kto wygrał – ten rozdaje karty (w kraju).
Budżet UE nie jest zbyt wysoki, tym niemniej jego łączna wysokość wywołuje potężny efekt dźwigni – każde unijne euro przyciąga średnio dwa do czterech euro w inwestycjach. Tego właśnie teraz potrzeba, kolejnych euroinwestycji, tworzących m.in. nowe miejsca pracy. Prawie 26 milionów obywateli w UE jest na bezrobociu. W Hiszpanii i Grecji już teraz ponad połowa młodych ludzi nie ma pracy, zaś w pozostałej części UE młodzi ludzie “tkwią” w spirali niepłatnych praktyk zawodowych i śmieciowych umów na czas określony ( jak u nas).

Nie ma wzrostów wydatków w kryzysie?
Są. Warto zauważyć, iż w latach 2000-2010 narodowe budżety krajów UE wzrosły o ok. 62%, a budżet UE - o 37%. Nawet w ultrakryzysowym 2008 r. ogólne wydatki publiczne państw członkowskich wzrosły średnio o ponad 2 %, podczas gdy budżet UE zmniejszył się. Proponując zamrożenie czy wręcz kolejne cięcia wspólnotowego budżetu podejmuje się jednocześnie decyzję o porzuceniu wspólnotowych strategii rozwojowych, inwestycji w badania czy wsparcia małych i średnich przedsiębiorstw.
44 laureatów Nagrody Nobla już dziś przestrzega świat przed nadmiernymi cięciami w dziedzinie badań i rozwoju, w czasie, kiedy Europa bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje innowacji, by móc dotrzymać kroku innym w globalnej rywalizacji. Obecna polityka UE w dziedzinie badań naukowych jest prawdziwie udanym projektem, w ramach którego udało się nawet częściowo odwrócić tendencję odpływu utalentowanych badaczy z Europy do USA czy tzw. “wschodzących” gospodarek.
Ponad sto europejskich osobistości świata sztuki i kultury, gospodarki i filozofii zwróciło się w liście otwartym o zapewnienie odpowiednich funduszy na kontynuację programu „Erasmus dla wszystkich”. Unijny program wymiany studentów od początku swego istnienia, wsparł prawie 3 miliony studentów i nauczycieli, którzy dzięki erazmusowym grantom mieli okazję studiować i pracować za granicą.

Zerwany szczyt, piękna katastrofa ...
Odbywający się 22-23. listopada br. szczyt nie został zerwany. To część gry, kompromisu nie osiąga się przy pierwszym spotkaniu o budżetowej perspektywie na siedem lat. Dramaturgia negocjacji potrzebuje czasu. Zawsze tak było, tylko nowicjusze wyciągają pochopne wnioski i popadają w depresję.
Problemy budżetowe Unii nie są związane tylko z trudnościami negocjacyjnymi siedmioletniej perspektywy na lata 2014 – 2020, ale i z tegorocznym budżetem korygującym jak i ostatnim z tzw. starej perspektywy przypadającym na rok 2013. Wszystkie są ze sobą powiązane, a brak zgody w jednym powoduje kłopoty w następnym.

Na ostatniej sesji plenarnej 12. grudnia br. udało nam się po wielu trudnych negocjacjach rozwiązać problem kłopotów z płatnościami z tegorocznego budżetu. Zasadą unijnego budżetu jest brak deficytu, tymczasem niektóre państwa nieskłonne były do dotrzymywania danych wcześniej obietnic i usiłowały zmusić nas do przyjęcia budżetu z długiem. Do spłaty zobowiązań w 2012 r. brakowało 9 mld euro. Kompromis, jaki w końcu osiągnięto zakłada 6 mld dodatkowych środków teraz i 3 mld w następnym roku. Parlament zażądał porozumienia na piśmie, nie dowierzając Radzie...

Jaki budżet na 2014-2020?
Punktem wyjściowym nowej perspektywy finansowej 2014-2020 była czerwcowa propozycja Komisji Europejskiej skalkulowana z poziomu obecnego wieloletniego budżetu (976 miliardów euro), z uwzględnieniem inflacji i minimalnego ok. 2% wzrostu. Zaproponowano kwotę 1,025 mld euro. Zdaniem Parlamentu to było za mało dla sfinansowania priorytetów UE. 29 października br. Cypryjska Prezydencja przedstawiła po raz pierwszy konkretne liczby odnośnie budżetu na lata 2014-2020 ze strony Rady UE. Ignorując nasz projekt odniosła się tylko do propozycji wyjściowej Komisji Europejskiej i pomniejszyła ją o 50 mld euro. Po przeanalizowaniu dokumentu okazało się, że niektóre programy wspierające szeroko rozumianą innowacyjność umieszczono poza wieloletnimi ramami finansowymi, zatem proponowane redukcje urosłyby do ok. 70 mld euro.
Dla Rady Europejskiej pod przewodnictwem Hermana van Rompuya oferta Cypryjska była jednak zbyt hojna. Brytyjczycy zażądali odchudzenia budżetu o 200 mld, stanęło na razie na cięciach o ok. 90 mld w stosunku do propozycji KE. Rozmowy toczą się teraz zakulisowo, następny szczyt zaplanowany został na 7-8 lutego 2013.

Plan B - jednoroczny budżet zamiast siedmiolatki, totalna porażka?
Bynajmniej. Jeśli nie dojdzie do porozumienia do wiosny przyszłego roku i Wspólnota nie zdąży wdrożyć w życie nowego projektu siedmioletniego budżetu, Unia zacznie funkcjonować w oparciu o tzw. prowizorium budżetowe kalkulowane, jako poziom z ostatniego roku bieżącej perspektywy 2007-2013 powiększony o 2% (stopę inflacji).
Pod względem poziomów nie będzie to takie niekorzystne dla Polski, jedynie nieco bardziej skomplikowane proceduralnie. Poza tym to nie żadna tragedia, w końcu wszystkie państwa członkowskie działają w oparciu o budżety jednoroczne, Unia też wcześniej tak funkcjonowała. Jednoroczny budżet najbardziej uderzy w Brytyjczyków – oznacza dla nich utratę cennego rabatu, z którego korzystają od czasu wejścia do Unii (w 2011r. wyniósł on 3.5 mld euro na 11.2 mld składki). Przy wieloletnim budżecie mogą go znowu wynegocjować, przy jednorocznym nie ma takiej możliwości. Co więcej roczny budżet można przyjąć bez jednomyślności, zatem bez ich zgody.
Poza samą wysokością budżetu najważniejsze moim zdaniem jest wypracowanie mechanizmów gwarantujących możliwość elastyczności budżetowej, zarówno pomiędzy poszczególnymi kategoriami budżetowymi jak i z jednego roku na następny. Obecnie w UE działamy na zasadzie “znaczonych pieniędzy” - możliwych do wydania tylko i wyłącznie na przewidziany w harmonogramie wydatków cel. Jeśli nie uda się zrealizować planów – pieniądze wracają do wspólnego budżetu, po czym są odsyłane do krajów członkowskich w postaci zwrotu części składki.
Skutkuje to tym, że niewykorzystane np. w Polsce środki zasilają w postaci niespodzianki - budżety najbogatszych krajów, które najwięcej wpłacają do unijnego budżetu.
By dostosować wspólnotowy budżet do realnych i zmieniających się warunków politycznych oraz gospodarczych konieczna jest w budżecie elastyczność. Żaden z rządów państw członkowskich nie mógłby pracować, bez przesuwania nadwyżek środków w sposób elastyczny z jednej pozycji budżetowej do drugiej – co obecnie nie jest możliwe w budżecie UE, stąd stosunkowo liczne zwroty niewykorzystanych środków.

Nasze unijne pieniądze
Następny budżet Wspólnoty będzie najprawdopodobniej ostatnią szansą na otrzymanie przez Polskę funduszy z UE na obecnym poziomie. Polska jest największym beneficjentem budżetu z lat 2007-2013 z kwotą ok. 100 mld euro. Tym razem liczymy na więcej...
Według wyliczeń Komisji Europejskiej, tylko w zeszłym roku dostaliśmy aż 10.97 mld euro co stanowi nieco ponad 3% naszego dochodu narodowego brutto (już po odjęciu naszej składki na rzecz Unii Europejskiej, która wyniosła 3,6 mld euro). Pieniądze te przeznaczone zostały na inwestycje związane z wyrównywaniem różnic rozwojowych: budowę infrastruktury, naukę, szkolenia dla bezrobotnych, czy dopłaty dla rolników.
Dziwi mnie dlaczego nasz rząd skupia się obecnie w negocjacjach (i wcześniej w spotach wyborczych) tylko na kwocie 300 mld zł z UE, podczas gdy obecnie dano nam już do dyspozycji ponad 400 mld zl (100 mld euro). Dodatkowo możemy aplikować jeszcze:
- o środki w programie Horyzont 2020 na badania i innowacje, z których nasza nauka ma możliwość uzyskania co najmniej kilku miliardów (z 80 mld euro dla całej UE),
- o fundusze z instrumentu „Łącząc Europę”(50 mld euro dla UE),
- o dofinansowanie przez Komisję Europejską (15,2 mld euro w UE) na edukację i szkolenia oraz (1,6 mld euro) na kulturę.
Uważam, że w strategii negocjacyjnej Polska powinna zabiegać o maksymalne fundusze, czyli uzyskanie na lata 2014-2020, nie 300 lecz niemal 500 mld zł.
cdn.
 

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz