Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS) postanowił na wniosek
Francji i Luksemburga - anulować kalendarz obrad Parlamentu
Europejskiego (PE) na 2012 i 2013 r.Oba państwa były niezadowolone, że
próbowaliśmy tylnymi drzwiami, za sprawą "sprytnego" kalendarza -
wycofać się z comiesięcznych podróży do Strasburga.
Wszystko zaczęło się w marcu 2011 r. od raportu brytyjskiego posła
Ashleya Foxa w sprawie kalendarza obrad parlamentarnych na 2012 i 2013
r., w którym sprawozdawca zaproponował “rewolucyjne” umieszczenie dwóch
comiesięcznych sesji plenarnych w jednym... tygodniu, w październiku.
Miało to nam oszczędzić jedną podróż do Strasburga - konkretnie tę
sierpniową, którą odrabialiśmy zwyczajowo jeżdżąc na dwa tygodnie we
wrześniu... trochę to skomplikowane.
Chytry pomysł Foxa (po ang. Lisa) spodobał się większości posłów i
tak przyjęto kalendarze na oba lata - z dwiema dwudniowymi sesjami
upchniętymi jednym strasburskim tygodniu. Francja natychmiast
zareagowała podając PE do Trybunału, gdyż jej zdaniem złamaliśmy zapisy
traktatowe, konkretnie Protokół 6. Traktatu, który określa jasno, że
"Parlament Europejski ma siedzibę w Strasburgu, gdzie odbywa 12
posiedzeń plenarnych, w tym posiedzenie budżetowe." Natura roszczenia:
anulowanie aktu przyjętego z naruszeniem naszych kompetencji, na
podstawie art. 263 Traktatu o Funkcjonowaniu UE.
Ponieważ procedury w Trybunale trwają zwykle 18-24 miesięcy
wiedzieliśmy, że orzeczenie wydane zostanie dopiero pod koniec 2012 r. i
dotyczyć będzie mogło już tylko kalendarza na 2013 r. Akcja Foxa zatem
w części się powiodła...
Uważamy, że kalendarz naszych prac jest sprawą wewnętrzną Parlamentu,
nie powoduje on żadnych skutków prawnych dla stron trzecich i dlatego
naszym zdaniem Trybunał nie powinien nawet zajmować się tą sprawą.
Ponadto długość sesji parlamentarnych nie jest nigdzie określona,
jedynie ich liczba. Faktem jest, że reformatorzy kalendarza chcieli w
przyszłości "Strasburg" ograniczyć w ogóle do jednego tygodnia w roku
podzielonego na 12 odcinków czasowych, czyli każdego dnia moglibyśmy
mieć 3 sesje i w ciągu 4 dni mielibyśmy “z głowy” całoroczne wyjazdy do
stolicy Alzacji.
Wyrok ETS przywołał Parlament do porządku. Koniec brykania ?
Raczej nie. Pracuję intensywnie w grupie roboczej "Single Seat"
usiłującej zjednoczyć Parlament w jednym miejscu, gdyż teraz pracuje w
trzech: Strasburgu, Brukseli i Luksemburgu (gdzie są usytuowani nasi
stale podróżujący za nami urzędnicy). Naszą inicjatywę popiera już ponad
80% posłów, niestety PE sam nie może zmienić Traktatu, potrzebna jest
do tego zgoda Rady, czyli szefów państw członkowskich. Ale, w
przegłosowanej niedawno poprawce budżetowej zobligowaliśmy Radę, by do
czerwca przyszłego roku określiła "mapę drogową do zjednoczenia
Parlamentu".
W dobie kryzysu jest o co walczyć. Jak wyliczyliśmy comiesięczne
sesje w Strasburgu kosztują Parlament dodatkowo ponad 200 mln euro
rocznie.
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz