Od 9 lat mieszkam w Belgii i choć jest to kraj nieduży, to tutejsi
kierowcy należą do największych ryzykantów w całej Wspólnocie.
Wg badań organizacji The Social Attitudes to Road Traffic Risk in
Europe (SARTRE), które przeprowadzono w 2010 r. w 19 krajach Europy - w
Belgii jest największy odsetek kierowców (17, 5%), którzy twierdzą, że
mogą prowadzić po pijanemu... jeśli będą szczególnie uważni i ostrożni.
Jeden apéritif (np. campari) plus kieliszek wina do obiadu i mały
digestif (koniak) do kawy to właściwie norma. Piwo, którego kilkaset
rodzajów jest dostępnych w Belgii – to właściwie nie alkohol. Co prawda
77% belgijskich kierowców rozumie, że nie powinni po alkoholu siadać za
kółkiem, jednak 26% przyznaje, że co najmniej raz w miesiącu jednak im
się to zdarza...
Jak na tle Belgów wypadają Polacy, nacja w powszechnym postrzeganiu
dość “wrażliwa", jeśli chodzi o picie? Badania SARTRE wykazują, że w
Polsce aż 98% kierowców twierdzi, że nigdy nie przekroczyło
dopuszczalnego limitu alkoholu we krwi podczas prowadzenia pojazdów. Co
więcej, Polska ma najwyższy wynik - 92%, jeśli chodzi o kierowców,
którzy zdecydowanie sprzeciwiają się jeżdżeniu po pijaku i jedynie 5,4%
Polaków uważa, że może prowadzić auto pod wpływem alkoholu.
Belgowie złą reputację swoich kierowców tłumaczą względami
historyczno-nawykowymi. Otóż wielu z nich nauczyło się prowadzić pojazdy
samemu... Przez lata wystarczyło kupić czy dostać pojazd by móc go
prowadzić i bez żadnego formalnego, teoretycznego czy praktycznego
przygotowania - po prostu włączyć się do ruchu. Dotyczyło to nie tylko
kierowców “rodzinnych” samochodów, ale nawet autobusów czy ciężarówek...
Dopiero w latach 60-tych XX.w, władze belgijskie wprowadziły pisemny
test na prawo jazdy, a praktyczną jazdę samochodem dołączono do
egzaminów dużo później.
Jak ta tradycja ukształtowała “kulturę” jazdy Belgów - uwidaczniają
inne badania przeprowadzone w 2011 r. przez Belgijski Instytut
Bezpieczeństwa na Drogach (IBSR), wg którego:
- tylko jeden na dziesięciu belgijskich kierowców respektuje ograniczenia prędkości;
- 93% kierowców notorycznie łamie nakaz 30 km/h w strefach w pobliżu szkół;
- 40% przyznaje się do jeżdżenia powyżej maksymalnej dozwolonej prędkości 120 km/h na autostradach.
Dodatkowo, na skrzyżowaniach patrzą tylko i wyłącznie w prawo –
wierząc regule “priorité de droite”, co sprawia, że w ogóle nie
zauważają pojazdów jadących z innych kierunków.
Cóż, mimo “luzu” belgijskich kierowców – ich kraj plasuje się dopiero
na 20. miejscu w UE, jeśli chodzi o wypadkowość na drogach. Polacy
niestety przodują razem z Niemcami i Francuzami. Widać Belgowie
zdecydowanie bardziej “uważają”...
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg
Więcej:
http://ibsr.be/fr/presse/etudes-et-statistiques/th%C3%A8mes-principaux/vitesse
http://ibsr.be/frontend/files/userfiles/files/Sartre-4-report.pdf
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz