Wszyscy słyszeli o szkodliwym wpływie „trawki” na organizm człowieka,
ale mało kto czytał raporty na temat jej pozytywnych, a wręcz
dobroczynnych działań. W przypadku schorzeń i chorób przewlekłych jak
np. padaczka, stwardnienie rozsiane (SM) czy choroba Alzheimera konopie
indyjskie są wręcz zalecane przez wielu europejskich lekarzy.
Brytyjski Koncern farmaceutyczny GWPharma produkuje Sativex - lek
zawierający marihuanę, który łagodzi ból i redukuje skurcze mięśni,
szczególnie polecany dla osób z SM. Sativex także w Polsce jest lekiem
zarejestrowanym i dopuszczonym do użytku na podstawie recepty RPW
(kiedyś znanej jako „różowa recepta”), niestety nie jest refundowany jak
w Niemczech, co powoduje, że dawka miesięczna w polskiej aptece
kosztuje prawie 2500 złotych, zaś za naszą zachodnią granicą ok.10 euro.
Z zainteresowaniem przeglądałam ostatnio fora internetowe zrzeszające
chorych na SM – wielu z nich ubolewa, że będąc obywatelami tej samej
Wspólnoty jesteśmy różnie traktowani np. w dostępie do leków.
Obywatele Stanów Zjednoczonych też mają tego typu dylematy.
Choć na początku XX wieku w USA konopie wykorzystywano powszechnie do
produkcji tanich leków (m. in. przeciwbólowych), włókna dla przemysłu
tekstylnego czy papieru, to sytuacja diametralnie się zmieniła po tym
jak okazało się, że stan euforii po zapaleniu „trawki” był dla wielu
Amerykanów lepszą formą ucieczki od problemów codzienności, niż ... ich
zapijanie. Nad tym nie mogły przejść obojętnie koncerny produkujące
alkohol i uruchomiły potężne machiny lobbystyczne agitujące przeciwko
marihuanie, jako substancji psychoaktywnej, po której ludzie – ponoć –
stawali się bardziej agresywni, popełniali wyjątkowo okrutne morderstwa,
czy gwałty. Czyli zupełnie tak jak po alkoholu...
Media wrzały, zmieniono prawo. Cóż, z czasem zakazano tamże również
alkoholu, ale jak się okazało prohibicja tych używek nie oduczyła
Amerykanów ani picia trunków wyskokowych, ani palenia "trawki" - za to
znakomicie wpłynęła na rozwój przestępczości zorganizowanej.
Po tym jak uchwalono "The Marihuana Tax Act of 1937", który całkowicie
zdelegalizował marihuanę we wszystkich stanach (co wywołało sprzeciw nie
tylko społeczny, ale również lekarzy stosujących kannaboidy do celów
terapeutycznych) amerykańska polityka antynarkotykowa cały czas na
poziomie poszczególnych stanów - ewoluowała. Dzisiaj jej kształt jest
bardzo zróżnicowany:
- W Waszyngtonie i Kolorado marihuana jest całkowicie legalna.
- Są stany dopuszczające marihuanę jedynie do celów terapeutycznych:
Montana, Arizona, Nowy Meksyk, Michigan, Indiana, New Hampshire, Waszyngton Dystrykt Kolumbia, New Jersey, Deleware, Hawaje.
- Stany całkowicie dekryminalizujące jej posiadanie:
Oregon, Kalifornia, Nevada, Alaska, Maine, Vermont, Connecticut, Massachusetts, Rhode Island.
- i takie, które dekryminalizują, ale nie pozwalają na medyczne zastosowanie:
Nowy Jork, Minnesota, Nebraska, Missisipi, Północna Karolina oraz Ohio.
oraz 24 pozostałe stany, gdzie marihuana jest dalej nielegalna.
Zastanawiam się czy w Teksasie nielegalna marihuana jest bardziej szkodliwa niż legalna w stanie Waszyngton?
Hm...
Na pewno towar nielegalny jest bardziej atrakcyjny, szczególnie dla
mafii, zatem to głównie mafiosi lobbują za zaostrzaniem prawa, które de
facto działa na ich korzyść. (O sprawie pisałam już wielokrotnie m.in
http://2009.salon24.pl/461924,ziolowo-teczowe-poklosie-wyborow-w-usa........).
Polska zdaje się być dziś przeciwieństwem USA, bowiem u nas teraz dąży
się do zaostrzania niegdyś liberalnego prawa. Problem narkomanii, jako
zjawisko społeczne stał się w Polsce zauważalny dopiero w latach 60. W
1985 r. uchwalono ustawę o niekaralności narkomanów za posiadanie
narkotyków oraz o ich bezpłatnym leczeniu. Z punktu widzenia
kryminologów, psychiatrów i osób pracujących z uzależnionymi ustawa ta
jest oceniana pozytywnie*.
Sytuacja okazjonalnych palaczy “zioła” jak i osób uzależnionych zmieniła
się, choć jeszcze nie drastycznie za sprawą Ustawy z 24 kwietnia 1997
r., o przeciwdziałaniu narkomanii, art. 48, ust. 4: „Nie podlega karze
sprawca występku określonego w ust. 1, który posiada na własny użytek
środki odurzające lub inne substancje psychotropowe w ilości
nieznacznej".
Ten zapis został jednak skreślony, gdy w 2000 r. Polska postanowiła
zaostrzyć politykę antynarkotykową – wprowadzając karę pozbawienia
wolności do 3 lat za posiadanie środków odurzających i substancji
psychotropowych.
Czy nowe prawo pomogło w walce z nałogami? Nie. O czym świadczą choćby
skargi płynące z ośrodków pomocy dla osób uzależnionych. Zamykanie
narkomanów w więzieniach utrudnia lub uniemożliwia ich leczenie oraz
resocjalizację.
Spory o miękkie narkotyki odwracają uwagę od największego problemu w
Europie, jakim jest alkohol. Wg danych udostępnionych na portalu TOK FM w
Polsce rocznie 10 tys. zgonów powoduje przedawkowanie alkoholu, nikt
nie umiera z powodu marihuany, co potwierdzają też oficjalne badania
naukowe*.
Co ciekawe – i dla wielu z pewnością zaskakujące – autorzy raportu
prezentują również tabelę średnich wartości dla potencjału uzależnienia w
odniesieniu do 20 wybranych substancji psychoaktywnych. Na pierwszym
miejscu stoi heroina, na drugim kokaina, a na trzecim… nikotyna! W tej
kategorii konopi nie ma nawet w pierwszej dziesiątce. Natomiast w
odniesieniu do średniej wartości dla szkód społecznych na pierwszym
miejscu również stoi heroina, natomiast na drugim jest wspomniany już
alkohol.
To powinno dać do myślenia wszystkim, którzy sięgają do kieliszka czy po
papierosy – nawet okazjonalnie. Zarówno prawo jak i społeczeństwo
polskie zezwala na tego typu używki, jednocześnie zakazując innych –
takich jak chociażby kontrowersyjna marihuana. Zatem w czyim to może być
interesie, bowiem doprawdy trudno mi się dopatrzyć w polskiej ustawie o
przeciwdziałaniu narkomanii kierowania się dobrem społecznym...
Obecnie mamy w UE do czynienia z sytuacją, w której za posiadanie
substancji legalnie zakupionej w Holandii czy w Czechach możemy trafić
do więzienia w Polsce. To narusza ducha europejskiej Wspólnoty,
wspólnego rynku, swobodę przepływu towarów gwarantowaną przez traktat z
Maastricht.
Dane EMCDDA (Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i
Narkomanii, agencji UE zajmującej się narkotykami) mówią o 78 milionach
użytkowników "trawki" na Starym Kontynencie. Odebranie z rąk mafii tak
ogromnego rynku i objęcie go kontrolą oraz czemu nie akcyzą mogłoby
przynieść każdego roku kilkadziesiąt miliardów euro krajowym budżetom – w
erze szukania oszczędności kosztem świadczeń socjalnych, politycy
powinni odłożyć na bok ideologiczne dysputy i schylić się po leżącą na
ulicy kasę*.
Nie możemy udawać, że nie ma problemu narkotyków w Polsce, ale nie
sprawdza się prosty zakaz by ludzie potulnie się do niego zastosowali.
Otwartość unijnych granic jak najbardziej uzasadnia postulat
ujednolicenia lub przynajmniej znaczącego zbliżenia także rozwiązań
polityki antynarkotykowej w UE.
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg
* Więcej na ten temat:
http://www.gwpharm.com/Sativex.aspx.
http://www.druglibrary.org/schaffer/hemp/taxact/mjtaxact.htm
http://www.druglibrary.org/Schaffer/hemp/taxact/woodward.htm
„Alkoholizm i Narkomania”, nr 3/2008, t. 21, s. 311-322, http://www.ipin.edu.pl/ain/aktualne/2008/3/t21n3_6.pdf
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,14473801,_Ilu_Polakow_rocznie_ginie_bezposrednio_przez_alkohol_.html#BoxWiadTxt.
Konsekwencje używania i nadużywania marihuany w świetle współczesnej
wiedzy, [w:] „Alkoholizm i Narkomania”, nr 2/2012, t. 25, s. 171
http://cdn.wolnekonopie.org/wp-content/uploads/2012/09/KONSKEWEnCJE-UZYWANIA-MARIHUANY-W-SWIETLE-OBECNEJ-WIEDZY.pdf
* http://wolnekonopie.org/#
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz