Sezam otwiera się teraz łatwiej niż za czasów Alibaby, a skarbem dla
dzisiejszych “rozbójników” są nasze dane.
Pracując w Komisji Prawnej PE nad regulacjami mającymi wprowadzić “ład i
bezpieczeństwo” w chmurach obliczeniowych zdałam sobie sprawę ze skali
współczesnego “sezamu” i nonszalancji powierzających mu swoje “skarby”.
O sprawie pisałam http://lgeringer.natemat.pl/74709,chmura-obliczeniowa-trampolina-wzrostu-czy-wtyczka-dla-sluzb-i-cybermafii.
Teraz ciąg dalszy...
Korzystając z aplikacji mobilnych możemy zupełnie nieświadomie przekazać
swoje lub cudze dane osobowe, także te finansowo bardzo wrażliwe np. o
naszym koncie bankowym, numerach kart, pinach, danych o stanie naszego
zdrowia, ubezpieczeniach, wszelkich jakie mamy w pamięci urządzenia,
które podłączamy np. do komputera pokładowego naszego samochodu.
Przykładowo, gdy adwokat zsynchronizuje w ten sposób swojego iPada by
posłuchać w aucie ulubionej muzyki, to przekaże komputerowi pokładowemu
nie tylko dźwięki, z których chciał skorzystać, ale również kalendarz i
listę swoich klientów. Każdy, kto będzie miał później dostęp do
komputera w naszym samochodzie np. pracownik serwisu samochodowego,
będzie mógł z łatwością uzyskać dostęp do tych i innych
zsynchronizowanych danych - przestrzega Główny Inspektor Ochrony Danych
Osobowych Wojciech Wiewiórowski.
Przez brak rozwagi czy niewiedzę przy pomocy takiego urządzenia możemy
przekazać bliżej niesprecyzowanej liczbie osób na świecie informacje o
wszelkiej naszej aktywności. A raz udostępnione informacje są dziś
praktycznie niemożliwe do wycofania. (Co prawda pracujemy właśnie nad
pewną propozycją , o czym pisałam
http://lgeringer.natemat.pl/55693,kryzys-ochrony-prywatnosci , ale z
wdrożeniem tej nowości nie będzie łatwo).
Jeśli robiąc zakupy w Internecie zgodzimy się na to, żeby firma X
uzyskała nasze dane i mogła podzielić się nimi z innymi współpracującymi
z nią firmami, to już po kilku sekundach nasze dane mogą znajdować się w
tysiącach różnych innych zbiorów, prowadzonych przez tysiące różnych
administratorów.
Ale nawet gdy nie zgodzimy się świadomie na udostępnianie naszych danych
to i tak dostęp do nich mają różne służby... Po aferze z amerykańskim
PRISM wiemy, że i w Europie różne agencje "monitorują" smartfony
wszystkich najważniejszych producentów. Mają zatem dostęp do naszych
poufnych danych, takich jak lista kontaktów, SMS-ów czy informacji o
lokalizacji, a także do komputerów, z którymi nasz telefon był
synchronizowany.
Co prawda szpiegostwo smartfonowe nie było jak nam się wydaje dotąd
zjawiskiem stosowanym na masową skalę, a “tylko” ukierunkowanym na
konkretne firmy czy osoby - to jednak Wielki Brat już nasze dane
gromadzi na wszelki wypadek, i to jak na razie bez żadnych przeszkód
prawnych.
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz