1 kwietnia 2014

Od politycznej emerytury do wielkiej kariery


Co łączy prezydenta Francji, Węgier, Estonii i Słowenii? Premiera Belgii, Łotwy, Grecji i premier Danii? Wszyscy byli europosłami, co obala mit o Parlamencie Europejskim - jako miejscu politycznych emerytów. Wbrew temu, co się często słyszy - dla wielu eurodeputowanych nasza Izba jest poczekalnią do krajowej władzy, a nie domem spokojnej starości.
Ponad połowę składu Parlamentu Europejskiego stanowią posłowie wybrani po raz kolejny. Niektórzy nawet po raz 5 czy 6! Rekordziści zasiadają w Parlamencie od 30 lat! Przykładem może być choćby Hans-Gert Poettering, były przewodniczący PE (2009-2012), który został wybrany w pierwszych bezpośrednich wyborach do PE w 1979 r. 
Jaki był wtedy Parlament Europejski?
Jak wspominają najstarsi stażem – Parlamentowi, jako ciału doradczemu brakowało w tych czasach nie tylko władzy, ale i np. biur dla posłów. Z czasem udostępniono namiastkę miejsc pracy - wspólny pokój dla sześciu posłów, potem w jednym biurze pracowało trzech deputowanych i dopiero, gdy zbudowano budynki w Strasburgu - każdy poseł otrzymał osobną przestrzeń do własnej dyspozycji. 
Głosowania imienne niegdyś zabierały mnóstwo czasu. Nie było elektronicznych maszynek, więc oddanie i policzenie głosów “na piechotę” mogło trwać nawet do półtorej godziny. Gdy trzeba było przeprowadzić np. 5 głosowań - zajmowało to prawie cały dzień.

W czasach, gdy Parlament mógł tylko wyrażać swoje opinie, które niekoniecznie musiały być brane przez Radę (szefów państw członkowskich) pod uwagę, ale które wg procedury musiały powstać – Parlament stosował względem Rady specjalne instrumenty nacisku - posłowie zwlekali z opracowywaniem wymaganych opinii - przez co Rada nie mogła przyjąć dokumentu legislacyjnego i była zmuszona zacząć z Parlamentem negocjować, a przy okazji gdzieś ustąpić.

Metoda działała i z czasem zaczęto także uwzględniać zdanie Parlamentu, a w Traktacie z Maastricht zaproponowano nawet zapis o możliwości "w niektórych kwestiach" współdecydowania Rady wraz z Parlamentem.

Dzisiaj PE ma realny wpływ na wszystkie wspólnotowe akty legislacyjne, co zapewnił mu Traktat Lizboński, zrównując PE w swych kompetencjach legislacyjnych z Radą.

Europosłowie, by być efektywnymi - obecnie muszą być ekspertami w konkretnych dziedzinach, np. członkowie Komisji Rynku Wewnętrznego zatwierdzają techniczne normy dla rożnych produktów, Komisja Ochrony Środowiska zajmuje się normami emisji spalin czy standardami chemicznymi dla produktów dozwolonych w UE, Komisja Budżetowa bardzo skomplikowanymi procedurami balansującymi wspólnotowe zobowiązania i wydatki itp.

Kiedyś traktowano pracę w Europarlamencie, jako wygodną “emeryturę” dla zasłużonych polityków-weteranów. Dzisiaj bardzo często o miejsca w PE walczą najbardziej popularni i aktywni krajowi politycy.

Parlament znacznie się odmłodził. W ostatnich latach ogromna rzesza doskonale wykształconych młodych ludzi, z międzynarodowym doświadczeniem zasiliła ławy PE. Dla nich to nie jest spokojny koniec politycznej kariery, ale przedsionek czy wręcz trampolina do nowych europejskich stanowisk. Wiele naszych koleżanek czy kolegów zostało w ostatniej dekadzie ministrami praktycznie we wszystkich krajach (w polskim rządzie – Rafał Trzaskowski, Lena Kolarska-Bobińska), premierami (w Belgii, Danii, Słowenii, czy Łotwie) czy prezydentami (we Francji, na Węgrzech, w Estonii i Słowenii).

Zobaczymy, kto z nowego składu PE awansuje na polityczne szczyty....

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz