19 maja 2014

Europejskie piekło...

Polskie eurowybory? Hm.
Na razie puśćmy wodze fantazji i spuśćmy napięcie.
Przymrużmy oko... i wyobraźmy sobie, że regulująca nam od 10 lat Unia postanowiła ogłosić „Oficjalny Eurodowcip”.

Specjalna grupa robocza zaproponowała tekst mający wzmocnić więzi między narodami, promując jednocześnie europejską kulturę i autoironię.
Stanęło na eurozagadce. A oto i ona:

Jak wygląda europejski RAJ?

W bramie euroRAJU wita Cię angielski gentleman,
w kuchni francuski mistrz przygotowuje smakowite potrawy, Włoch z finezją bawi towarzystwo, a perfekcyjny Niemiec organizuje całą imprezę.

Jak zatem wygląda europejskie PIEKŁO?

Francuz, stojący na piekielnej bramce, bez słowa rzuca ci pogardliwe spojrzenie, w kuchni pichci angielski kucharz, Niemiec zabawia towarzystwo, a Włoch odpowiada za organizację...

Nad propozycją debatują szefowie państw i rządów Wspólnoty.

Śmiertelnie poważny przedstawiciel Wielkiej Brytanii oznajmia, że dowcip jest... bardzo śmieszny.

Oburzony Francuz twierdzi, że jego kraj przedstawiono w niekorzystnym świetle, a kawał, w którym ktoś natrząsa się z Francji, nie może być zabawny.

Przedstawiciel Belgii docieka, czy proponowany dowcip jest bardziej flamandzki czy waloński, ponieważ będzie zmuszony go odrzucić/przyjąć – niezależnie od jego humorystycznej wartości.

Polska opuszcza stół negocjacyjny – grozi Unii blokadą wszystkich innych negocjacji, ponieważ... nie została ujęta w dowcipie.

Luksemburg pyta, ile trzeba zapłacić właścicielowi praw autorskich do kawału.

Zakłopotany przedstawiciel Szwecji w ogóle nie rozumie o co chodzi, płacić za polskie veto?

Dania i Finlandia dociekają, gdzie w dowcipie zakamuflowano podtekst seksualny...

Holandia jest chętna poprzeć taki podtekst, gdyż inaczej co śmiesznego byłoby w tym dowcipie?

Hiszpania i Portugalia stwierdzają, że co prawda kawał jest dość zabawny, ale nie do końca zrozumiały. Pytają, czy jedzenie jest przygotowywane na obiad, czy kolację, bo jeśli to lunch o 13:00, to dla nich powinno być menu śniadaniowe.

Grecja zgłasza protest, ponieważ nie poinformowano jej o tym obiedzie, co jest normą zawsze, gdy w grę wchodzi darmowe jedzenie.

Litwa i Łotwa oburzone stwierdzają, że znów pomylono ich tłumaczenia, to skandal. Podobny problem zgłaszają Słowenia i Słowacja.

Estonia dopytuje, czy to jest dowcip o hydraulikach, czy o kaczkach, bo chyba nastąpił błąd w tłumaczeniu.

Anglik zauważa, że dowcip o hydrauliku i kaczce mógłby być także zabawny.

Austria pyta, czy chodzi o jakieś nowe preferencje dla drobiu, o których nie została poinformowana?

Węgrzy protestują, ponieważ zmusza się ich do debaty, a tymczasem nie skończyli jeszcze czytać 120 stron swojego tłumaczenia.

Rumunia i Bułgaria stwierdzają, że nie należy żartować z jedzenia, gdy obywatele nie mają co do garnka włożyć, a poza tym nie podano daty ani adresu restauracji w ich tekście.

Przedstawiciel Malty nie dotarł na posiedzenie, bo samolot z Brukseli znowu wylądował na Sycylii nie odnajdując na morzu jego kraju.

Niemiec budzi Włocha, by ten nie spóźnił się na samolot i konferencję prasową, na której ma ogłosić decyzję o „Oficjalnym Eurodowcipie”.

Jaką decyzję? – pyta „oderwany” nagle od swojego iPada – reprezentant Irlandii.

Chorwacja nie zgłasza żadnych uwag, zastanawiając się, czy słusznie zrobiła wstępując do Wspólnoty.

W końcu uczestnicy Rady Europejskiej po wstępnej wymianie zdań, jednomyślnie zgadzają się, że nadszedł najwyższy czas, by udać się na kawę.

Mimo że to tylko krążący w Internecie dowcip, jest w nim dużo prawdy o codziennych w UE trudnościach w porozumiewaniu się...

Z pozdrowieniami

Lidia Geringer de Oedeneberg

PS. Dla zainteresowanych kulisami Parlamentu Europejskiego polecam moją książkę - do pobrania bezpłatnie w wersji cyfrowej: "Kulisy Europarlamentu"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz