11 lipca 2013

Antyeuropejski Europarlament ?

Głosować chodzą przede wszystkim niezadowoleni, a tych nie brakuje w owładniętej kryzysem Europie. Przeciwni polityce oszczędności, efektom globalizacji i “dyktaturze” Brukseli – już się mobilizują. Europolitolodzy przewidują w związku z tym nawet większą frekwencję wyborczą... Czy to oznacza zdominowanie Parlamentu Europejskiego przez eurosceptyków? Być może.

Wiele wskazuje na to, że w następnych wyborach europejskich w 2014 r. skrajne ugrupowania polityczne mogą zdobyć rekordowe poparcie. Jak kryzys odbije się na wyborach? Ilu Europejczyków pójdzie głosować? Czy ich wybór zagrozi Unii Europejskiej?
Za niecały rok eurowybory.

W 2004 r. w Parlamencie było ok. 70 antyunijnych wojowników, z czego prawie połowa z Polski (LPR, Samoobrona, PiS). W 2009 r. siła eurosceptyków urosła do 120. Dodawszy do tej tendencji nastroje kryzysowe można oczekiwać, że w 2014 r. przeciwnicy Unii mogą otrzeć się o większość w 751 osobowej Izbie, co oznaczałoby totalny odwrót od integracji i koniec marzeń o UEtopii.

Cofnijmy się parę miesięcy wstecz.

Trojka (KE, MFW, EBC) przedstawiając plan ratunkowy dla zadłużonego południa Europy postawiła ostre warunki "zaciskania pasa": reformy finansów publicznych, cięć wydatków, zmniejszenia deficytu budżetowego.

Gdy rządy zaczęły wprowadzać drastyczne oszczędności: Grecy dali poparcie antyunijnym radykalistom, Włosi zagłosowali na komika Beppe Grillo, Brytyjczycy na ultraprawicową Partię Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, we wszystkich pozostałych krajach znacznie wzrosło poparcie dla partii niechętnych europejskiemu projektowi. W Polsce dodatkowe poparcie przypadło PiS.

Zdobycze wspólnego rynku w dobie kryzysu zaczęły ... dzielić społeczeństwa. Za dużo przybyszów z innych krajów pobudziło brunatne demony.

W tej atmosferze media szczególnie w "starej" Europie szokują:
- statystykami bezrobocia, gdyż "nowi" odbierają pracę Brytyjczykom, Francuzom, Niemcom...
- sumami wyłudzeń "socjalnych" przybyszów - nierobów,
- przestępczością "napłyniętą" ze wschodu.

Kryzys zaglądnął w rodzinne budżety - trzeba było znaleźć winnych.
Nic dziwnego, że na tym gruncie kwitną ruchy populistyczne i radykalne.

Jak wyglądają nastroje przedwyborcze w grupach politycznych "rozdających karty" w PE?

1. Chadecy, centro-prawica, 275 posłów z partii rządzących w wielu krajach (w tym PO i PSL). Zdają sobie sprawę z przeciwnych wiatrów i liczą się ze spadkiem nawet do kilkunastu posłów po wyborach w 2014 r.

2. Socjaldemokraci - 195 posłów. Liczą na zachowanie obecnej siły, a nawet może jej wzrost. Brytyjska Partia Pracy cieszy się dużym poparciem, wzrasta poparcie dla lewicy w Hiszpanii i Niemczech.

3. Liberałowie, 84 posłów. Tu nie widać objawów optymizmu, mogą stracić 10 do 20 eurodeputowanych. Zniknęli już we Włoszech, są w złej sytuacji w Niemczech, Francji i w Wielkiej Brytanii (zapłacą za koalicję z partią Davida Camerona).

Po 2014 r. Parlament będzie też miał mniejszy skład niż obecnie, kiedy tymczasowo został zwiększony o posłów "lizbońskich" (wyrównanie po wejściu traktatu z Lizbony) oraz ostatnio o posłów z Chorwacji - co daje w sumie 764 deputowanych. Do ósmej kadencji obywatele wybiorą tylko 751.

Gdyby te prognozy się sprawdziły, to prounijne grupy polityczne dalej będą miały większość. Jeśli nie, to zdaniem belgijskiego "Le soir" z 26 czerwca br. "Parlament będzie jak małpa z brzytwą "...

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz