27 marca 2013

250 mln euro rocznie czyli cenna wielojęzyczność w PE

Przy 23 oficjalnych językach jest ponad 500 możliwych kombinacji tłumaczeń... W Parlamencie Europejskim tłumacze "przerabiają" ponad 100 tys. stron miesięcznie i setki posiedzeń. A gdybyśmy wyobrazili sobie, że pieniądze na to przeznaczane zostałyby zainwestowane w naukę języka angielskiego we wszystkich krajach Europy począwszy od przedszkola?

Wspólnota przebyła długą drogę od końca lat 50., kiedy to w jej instytucjach mówiono zaledwie czterema językami! I były to : francuski, niemiecki, włoski i niderlandzki.
Wraz z rozszerzeniami Unii przybywało języków. Do 2004 r. obowiązywało ich już 11, a obecnie mamy w Parlamencie Europejskim oficjalnie 23 języki urzędowe ( i 3 alfabety). W najbliższej przyszłości dołączy jeszcze chorwacki (od 1.lipca 2013 r.), a w dalszej perspektywie może i turecki?

Ze względów praktycznych priorytetowo traktowany jest angielski, jako wzorzec do tłumaczeń na inne języki oraz francuski, którym posługują się “wewnętrznie” wszyscy urzędnicy. Mnogość eurojęzyków jest prawdziwym wyzwaniem organizacyjnym, logistycznym i finansowym...

Ile kosztują tłumaczenia?
Przy 23 językach możliwych jest ponad 500 kombinacji tłumaczeń... By im sprostać mamy w Parlamencie Europejskim specjalne służby: tłumaczy pisemnych w liczbie 1241 oraz 1150 interpretatorów ustnych. Przerabiają językowo ponad 100 tys. stron miesięcznie i setki posiedzeń. Stanowią ponad jedną trzecią naszego personelu. Koszt ich usług tylko dla naszej instytucji wynosi ok. 250 mln euro rocznie. O sprawie pisałam szczegółowo http://lidiageringer.blog.onet.pl/2012/05/03/ue-3-mln-euro-dziennie-na-tlumaczenia/

Różnorodność językowa jest demokratyczną i kulturową podstawą Unii Europejskiej*. Każdy obywatel ma możliwość napisania do każdej instytucji UE i otrzymania odpowiedzi w tym samym języku, w jakim przesłał pytanie**

Ale gdybyśmy wyobrazili sobie, że pieniądze przeznaczane obecnie na tłumaczenia zostałyby zainwestowane w naukę języka angielskiego we wszystkich krajach Europy począwszy od przedszkola? Mielibyśmy wspólny język urzędowo – techniczny?

Chyba raczej nigdy nie przejdzie, przedsmak euroawantury mieliśmy już przy negocjacjach Jednolitego Patentu, gdzie zaproponowano dla obniżenia kosztów tłumaczenia tylko na 3 języki (angielski, niemiecki i francuski), co spowodowało, że Włosi i Hiszpanie od razu obrazili się na dobre i w projekcie w ogóle nie uczestniczą , a Polska zamierza się z przez siebie wynegocjowanego porozumienia - wycofać.
Ponadto zważywszy na nastroje w Wielkiej Brytanii i perspektywę opuszczenia przez ten kraj UE , po co nam angielski? Z nim też przyjdzie się Unii pożegnać...***

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

* Art. 22 Karty Praw Podstawowych UE
** Art. 24 Traktatu o funkcjonowaniu UE
*** Uprzedzając komentarze Czytelników dodam, że mówiąca po angielsku Irlandia wywalczyła sobie po ponad 30 latach członkowstwa status oficjalnego języka UE dla własnego gaeilge (którym nota bene większość irlandzkich europosłów nie mówi...). 

Kryzys ochrony prywatności

Jak mądrze pogodzić ochronę naszych danych, gwarantowaną przez art. 8 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej*, z ich wykorzystaniem i swobodnym przepływem związanym z życiem codziennym oraz biznesem? Projekt nowej regulacji, długo opracowywany przez Komisję Europejską - był bardzo wnikliwy i jak się okazało tyleż drażliwy. Zanim rozpoczęliśmy pracę nad nim, już stał się bardzo "medialny" wzbudzając wiele kontrowersji.

Co więcej, zaproponowane przez Viviane Reding, Komisarz ds. sprawiedliwości, praw podstawowych i obywatelstwa, Rozporządzenie w kwestii ochrony danych osobowych - wywołało w Parlamencie prawdziwe lobbingowe tsunami. Nowa regulacja ma ujednolicić rozbieżne, narodowe interpretacje unijnych przepisów dotyczących prywatności.
O sprawie pisałam wcześniej http://2009.salon24.pl/491586,kontrowersyjna-legislacja-wzmaga-natarczywosc-lobbystow

Szczególnie wrażliwą i zarazem nowatorską kwestią poruszoną w projekcie Rozporządzenia jest "prawo do bycia zapomnianym", które w formie zaproponowanej przez Komisję jest praktycznie niewykonalne. Nie jest bowiem możliwe, aby wszystkie zamieszczone przez nas lub o nas informacje w przestrzeni on-line mogły zostać usunięte za sprawą jednego "zgłoszenia chęci" ich usunięcia administratorowi. Próbując doprecyzować i ufunkcjonalnić "stanie się zapomnianym" - sama zaproponowałam kilka prawnych ograniczeń, które mają pomóc administratorowi realnie pozbyć się treści, którymi zarządza lub za których przekazanie jest odpowiedzialny. Oczywiście takie żądanie usunięcia treści musi dotyczyć jedynie tych danych, co do których nie istnieją żadne inne, poza żądaniem podmiotu - podstawy prawne do ich przetwarzania ( np. dane w rejestrach dłużników lub dotyczące prawomocnego skazania danej osoby).

Dla wiodącej w tej kwestii Komisji Praw Obywatelskich (LIBE) cztery inne Komisje merytoryczne przygotowały już swoje opinie: Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów (IMCO), Przemysłu (ITRE), Zatrudnienia i Spraw Społecznych (EMPL) oraz Komisja Prawna ( JURI), gdzie pracuję - która przegłosowana dokument w ub. tygodniu (19.marca.br.). Zwykle do Opinii składanych jest kilka do kilkunastu poprawek, tym razem było ich ok. 370 !

Po burzliwych dyskusjach Opinia JURI została przegłosowana zaledwie 4 głosami. To pokazuje jak politycznie podzielone są zdania w tej kwestii.

W mojej ocenie przyjęty dokument** jest wyważonym kompromisem pomiędzy interesami zarówno osób fizycznych tzw. podmiotów danych, reprezentowanych przez wszelakie organizacje broniące praw podstawowych (np.Panoptykon) oraz stanowiskiem przedstawicieli biznesu.

Teraz oczekujemy na głosowanie w wiodącej Komisji LIBE, które przewidziane jest na 24-25 kwietnia. Zobaczymy czy się odbędzie jak zaplanowano, przeszkody mogą być "techniczne" - do sprawozdania wpłynęło 3133 poprawek, które najpierw trzeba przetłumaczyć na 23 języki...

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

* Polska i Wielka Brytania nie przyjęły KPP.

** Projekt rozporządzenia, sprawozdania oraz poprawki dostępne są na poniższej stronie:
http://www.europarl.europa.eu/meetdocs/2009_2014/organes/libe/libe_20130320_0900.htm

Dodatkowe informacje:
http://europa.eu/rapid/press-release_IP-12-360_pl.htm 

21 marca 2013

Zyski "klimatyczne" dla sprytnych

Polska nie wykorzystując swoich limitów emisyjnych CO2, sprzedaje nadwyżki i zarabia na nich miliardy złotych rocznie. Dochód ten zamiast zasilać programy modernizacji naszej energetyki, trafia do budżetu i rozchodzi się jako "podarunek" od hojnej Unii.

Po ciągle grzmiącej gdzieniegdzie burzy medialnej na temat rzekomych strat, jakie nasz kraj ma ponieść dzięki polityce klimatycznej Unii - czas na refleksję.
Plany ograniczania emisji gazów cieplarnianych były nam bardzo dobrze znane jeszcze przed przystąpieniem do Unii, kiedy to tworzono zręby (przyjętej ostatecznie w 2005 r.) polityki klimatycznej. Ustalone wtedy limity emisji CO2 - poprzez możliwość ich odsprzedaży i uzyskane z tego tytułu dochody - miały wspomagać kraje w stopniowym przechodzeniu na energię ze źródeł odnawialnych. Nie miały służyć do ratowania dziur budżetowych.

Polska nie wykorzystując swoich limitów emisyjnych CO2, sprzedaje nadwyżki i zarabia na nich miliardy złotych rocznie. Dochód ten zamiast zasilać programy modernizacji naszej energetyki, trafia do budżetu i rozchodzi się jako "podarunek" od hojnej Unii. A nie po to został stworzony system ETS (European Union Emissions Trading System). O sprawie pisałam wcześniej (http://lidiageringer.bblog.pl/wpis,jak;robic;prawdziwy;biznes;na;emisji;co2,93670.html)

W przyjętej 14 marca br. rezolucji w sprawie Energetycznej Mapy Drogowej 2050. - poza podkreśleniem wagi niskoemisyjnej produkcji energii elektrycznej, zwracamy szczególną uwagę na intensyfikowanie energooszczędności. Co to oznacza? Zwiększając tempo renowacji (w tym ocieplania) budynków, poziom zużycia energii w nich - może spaść nawet o 80%. Mniej energii (z węgla) mniej CO2 do atmosfery. To jest prawdziwa droga do oszczędności zarówno w emisjach CO2, jak i na naszych rachunkach. Szkoda, że jej - wetujący unijne regulacje polski rząd - nie dostrzega.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

Polecam ciekawą analizę energetyczną:
http://www.europarl.europa.eu/news/pl/headlines/content/20130318STO06602/html/Energetyczny-koszyk-przysz%C5%82o%C5%9Bci

19 marca 2013

Zyskowne “straty”, czyli jak robić prawdziwy biznes na emisjach CO2

W ostatnich dniach w polskich mediach rozpętała się burza wokół pakietów emisji CO2 i proponowanych związanych z nimi nowych euroregulacji. Posypały się oskarżenia pod adresem kilku europosłów, również moim, iż rzekomo przez nasze “głosy” budżet kraju ma stracić wg jednych ok. 1 mld zł*, wg innych 4 mld**. Jak wygląda stan faktyczny?

Po pierwsze - głosowanie nie dotyczyło legislacji, tylko długoterminowej propozycji strategii w dziedzinie ochrony środowiska. Zatem nie było żadnych wiążących ustaleń, a tym bardziej możliwych do oszacowania na ich podstawie “strat”. Była za to mowa o zyskach...
Po drugie - każde państwo członkowskie UE ma przydzielony limit emisji CO2, jeśli go nie wykorzysta może go odsprzedać innym krajom, które przekraczają normę. Polska nie wykorzystuje swoich limitów. Handlujemy nadwyżkami. Jeśli na skutek naszego głosowania ich ceny wzrosły - to uzyskujemy teraz więcej przychodu...

Po trzecie - ogólny zamysł limitów emisji CO2 miał (strasząc karami) zachęcać kraje do przechodzenia na pozyskiwanie energii ze źródeł odnawialnych. W polskim przypadku skończyło się tylko na liczeniu zysków ze sprzedaży nie wyemitowanych ilości CO2 – kuriozum, nie mające nic wspólnego z rzeczywistą dbałością o środowisko naturalne. W istocie “dzięki” temu dochodzi do relokacji zanieczyszczeń, a nie do ich faktycznej redukcji.

Po czwarte - Polska nie przyjmując do wiadomości konieczności rozwijania alternatywnych źródeł pozyskiwania energii tkwi w unijnej ariergardzie, nie wspierając wystarczająco (za unijne pieniądze) proekologicznych rozwiązań. Zapasy węgla kamiennego kiedyś się wyczerpią, a nowoczesnych, czystych i efektywnych rozwiązań w Polsce wciąż brak. Czy ważniejsza jest przyszłość naszych dzieci i wnuków, czy krótkoterminowe zasilenie kasy państwowej? Cóż, polskie władze najwidoczniej wyznają pełną hipokryzji rzymską zasadę pecunia non olet...

Europosłowie świadomi bezsensu starej regulacji w większości opowiedzieli się za częściowym odebraniem w przyszłości trucicielom możliwości wykorzystywania emisyjnego paradoksu prawnego. Komisja Europejska ma przygotować projekt regulacji, który ewentualnie dopiero w przyszłej kadencji będzie debatowany w PE.

Zmiany klimatyczne są faktem. Jeśli możemy je spowolnić ograniczając emisje CO2 – to powinniśmy spróbować, tym bardziej, że Unia wspomaga taką transformację. Możemy przy wsparciu unijnych środków przejść do “klubu niskoemisyjnego” modernizując jednocześnie naszą gospodarkę i tworząc nowe “zielone” miejsca pracy, tak jak to się dzieje np. za naszą zachodnią granicą.

Śmieszą mnie “gromy” wieszczące katastrofy spowodowane “piekielną“ Unią. Miała nam zniszczyć gospodarkę (zalewem ICH towarów), odebrać nasze domy, ziemie (wiadomo, Niemcy), zamorzyć głodem ( ICH ceny, nasze pensje). Dziewięć lat minęło i miliony Polaków korzystają z nowych unijnych możliwości, ucząc się, pracując, rozwijając biznesy...

Zerknijcie w przeszłość i trochę dalej w przyszłość, a zobaczycie, że w Unii nic nie dzieje się PRZECIW jakiemuś krajowi, tylko dla rozwoju całej WSPÓLNOTY. Dlaczego inaczej ustawiałaby się taka kolejka do drzwi UE?

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

* http://www.ekonomia24.pl/artykul/986872.html
** http://www.rp.pl/artykul/10,990981-Zielony-SLD-na-europejskich-salonach.html
http://www.rp.pl/artykul/10,990981-Zielony-SLD-na-europejskich-salonach.html

14 marca 2013

Europarlament: wcześniejsze wybory, mniej europosłów

Dwunastu państwom członkowskim odebrane zostanie jedno miejsce w PE. Najwięcej straci niemiecka delegacja.

Najbliższe wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w całej Unii od 22 do 25 maja 2014 r.*, o trzy tygodnie wcześniej niż poprzednie. Pomysł przesunięcia wyborów z połowy czerwca na jego początek kiełkował już od paru lat, ale gdy okazało się, że mogą zahaczyć o "Zielone Świątki" - datę trzeba było przesunąć na maj. "Kolizja" ze świętem łączonym z tradycją długich weekendów mogłaby niekorzystnie wpłynąć na frekwencję wyborczą...
Skład Parlamentu wybranego w 2014 r. także ma się zmienić, a konkretnie zmniejszyć z 766 do 751 deputowanych. Zgodnie z Traktatem z Lizbony (który wszedł w życie pół roku po poprzednich wyborach w 2009 r.) liczba deputowanych została ograniczona do 750 + przewodniczący, z jednego kraju może być maksymalnie 96 posłów i minimalnie 6.

W Parlamencie zasiada obecnie 754 posłów ( zgodnie ze "starym" Traktatem z Nicei) i 12 obserwatorów z Chorwacji. Po akcesji 28 kraju UE - 1 lipca br. ogólna liczba eurodeputowanych wzrośnie jeszcze do 766. To o 15 za dużo.

Zatem dwunastu państwom członkowskim (Rumunii, Grecji, Belgii, Portugalii, Czechom, Węgrom, Austrii, Bułgarii, Irlandii, Chorwacji, Litwie i Łotwie) odebrane zostanie jedno miejsce w PE. A najwięcej po wyborach w 2014 r., bo trzech posłów - straci niemiecka delegacja, obecnie mająca 99 deputowanych.

W przypadku Polski żadne zmiany nie zostały tym razem zaproponowane. Przypomnę, że wcześniej Traktat Lizboński potraktował nas dość "obcesowo" i zmniejszył naszą reprezentację o 3 posłów. Obecnie mamy 51 deputowanych, w pierwszych wyborach w 2004 r. wysłaliśmy do Europarlamentu 54.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

13 marca 2013

Budżet Unii wraca pod negocjacje

Europarlament odrzucił dzisiaj (13 lutego br.) budżetowy kompromis Rady na lata 2014-2020. Chcemy budżetu efektywnego, pobudzającego wzrost gospodarczy i niezakładającego deficytu. Rezolucję w tej sprawie poparło 506 głosami - pięć największych grup politycznych. Zaproponowana przez Radę ponad 50 miliardowa różnica pomiędzy płatnościami a zobowiązaniami jest de facto zgodą na dziurę budżetową, a takiej unijny budżet nie może mieć. Konsekwencją deficytu są niezapłacone rachunki, a w ślad za nimi zagrożenie dla programów finansowanych przez UE. O szczegółach dotychczasowych negocjacji pisałam wcześniej. http://lgeringer.natemat.pl/50549,budzet-nie-zgody-unijnej.

W ubiegłym roku mieliśmy już przedsmak niedoborów w płatnościach, który wywołał panikę wśród "erasmusowych" studentów, naukowców prowadzących badania w ramach 7 programu ramowego oraz beneficjentów Funduszu Społecznego, dla których środki wyczerpały się już w 3 kwartale... Dopiero wymuszona sytuacją międzypaństwowa "zrzutka" rozwiązała problem. Obecnie mamy jeszcze ok. 200 miliardów euro niezapłaconych zobowiązań...
Parlament przyjmując krytyczną wobec propozycji Rady rezolucję wyraził jednocześnie swoją gotowość do negocjacji. Jest też plan B. W przypadku braku porozumienia, budżet w 2014 roku zostanie ustanowiony z uwzględnieniem pułapów z roku 2013, plus inflacja. Budżet jednoroczny? Czemu nie. Może nawet być korzystniejszy, bo ze "zwyżką" - z racji punktu odniesienia do starego, hojniejszego od proponowanego obecnie przez Radę - budżetu.

"Sukces" negocjacyjny osiągnięty na ostatnim szczycie ogłoszono chyba przedwcześnie...

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

7 marca 2013

Polki najaktywniejszymi bizneswomen w UE

Przodujemy w statystykach jeśli chodzi o liczbę kobiet przedsiębiorców, gorzej wygląda rzeczywistość. Większość damskich firm jest... jednoosobowa. Pracowników zatrudnia mniej niż co czwarta właścicielka firmy (przedsiębiorstwa prowadzone przez mężczyzn mają średnio dziewięciu pracowników). Biznesowa działalność pań ogranicza się przeważnie do drobnego handlu i usług. W Europie coraz powszechniejsza staje się opinia na temat prawnego uregulowania udziału kobiet w biznesie. Mówi się o wprowadzeniu parytetów w radach nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa. Argumentem ZA mogą być ostatnie badania wskazujące na to, że trzy kobiety w zarządzie firmy generują zysk wyższy o 10%. W Polsce stanowiska kierownicze zajmuje zaledwie 6% kobiet w blisko 700 spółkach notowanych na giełdzie.

Parytety "biznesowe" obowiązują już w kilku europejskich państwach, m.in. Francji, Szwecji i Norwegii. Tam kobiety mają prawnie zagwarantowany 30-40% udział w radach nadzorczych. Jednak jak pokazują szwedzkie doświadczenia parytety wcale nie stwarzają możliwości awansu dla dużej grupy kobiet. Bardzo często ta sama pani zasiada w kilku radach nadzorczych, w związku z czym wybija się tylko wąska grupa, nazywana w Europie „złotymi spódniczkami”. Widać, że nie same parytety przyczyniają się do aktywizacji zawodowej kobiet. Konieczne jest stworzenie przyjaznego środowiska dla kobiecej przedsiębiorczości, likwidacja wszelkiego rodzaju barier, zmiana modelu społecznego roli kobiety, łatwiejszy dostęp do środków (też unijnych) na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej, prezentowanie dobrych wzorców i praktyk.
W Polsce kobiety stanowią 35% menedżerów i dyrektorów, 36% przedsiębiorców. To dość dobry wynik w porównaniu z innymi państwami (Niemcy – 28%, Szwecja – 26%). Niestety tylko 2% z nich sprawuje najwyższe funkcje w zarządach firm. Aż 94% Polek ma co najmniej średnie wykształcenie, co plasuje nas w samej czołówce Europy. Jednak wskaźnik zatrudnienia pań ciągle pozostaje niski. Pomimo tego, że kobiety są lepiej wykształcone, bardziej efektywne i pracowite są zatrudniane rzadziej niż mężczyźni. Ponadto w większości wolą pracować w sektorze publicznym (mało atrakcyjny płacowo, ale bez dużego ryzyka związanego z odpowiedzialnością finansową) przez co teraz w kryzysie są bardziej narażone na zwolnienia, gdyż państwa oszczędzając - "tną" przede wszystkim administrację.

Dyskryminacja kobiet na rynku pracy rozpoczyna się już na etapie rekrutacji: poszukuje się dyrektora, menedżera, kierownika, a z drugiej strony sekretarki, asystentki, sprzątaczki... Panie pyta się o sytuację rodzinną, czy plany prokreacyjne. Tzw. sfeminizowane zawody jak : nauczycielka, pielęgniarka - należą do najniżej opłacanych.

Brak dostatecznej instytucjonalnej opieki nad dziećmi powoduje, że trudniej Polkom pogodzić obowiązki rodzinne z życiem zawodowym. Tylko 33% dzieci jest objętych opieką żłobkową, a opieką przedszkolną 50% w miastach i 14% na wsi, podczas gdy średnia europejska to ponad 80%.

Jednak jak pokazują europejskie badania - pomijając wszelkie dodatkowe bariery, jakie napotykają kobiety w biznesie - największą przeszkodą dla pań jest brak wiary w siebie, w swoje pomysły i umiejętności... Ulegając społecznym stereotypom (nie można być jednocześnie dobrą żoną, matką i kobietą sukcesu) - często rezygnują ze swoich ambicji i marzeń.

Na 8 marca życzę wszystkim KOBIETOM niezłomnej wiary w siebie oraz więcej respektu naszej dla pracy, talentów i godności.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg 

6 marca 2013

Kontrowersyjna legislacja wzmaga natarczywość lobbystów

Rozporządzenie w kwestii ochrony danych osobowych - jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych aktów prawnych, które trafiły do Parlamentu Europejskiego w trakcie obecnej, pięcioletniej kadencji. Nic dziwnego zatem, że zaproponowane zmiany wywołały niespotykaną falę intensywnego lobbingu.

"To największy lobbing, jaki Bruksela kiedykolwiek widziała” - powiedział tygodnikowi "European Voice" - Joe McNamee, dyrektor European Digital Rights*.
Nowe rozporządzenie zaproponowane przez Viviane Reding, Komisarz ds. sprawiedliwości, praw podstawowych i obywatelstwa, ma ujednolicić często rozbieżne, narodowe interpretacje unijnych przepisów dotyczących prywatności. O sprawie pisałam wcześniej http://www.tokfm.pl/blogi/lidia-geringer/2012/11/prawo_do_bycia_zapomnianym/1.

Chodzi oczywiście o wielkie pieniądze. Z jednej strony mamy bardzo cenne dane, którymi obracając można generować majątek, a z drugiej wymóg uzyskania wyraźnej zgody Internauty na określony rodzaj "śledzenia" go w sieci, której brak może skutkować grzywną - liczoną w milionach euro. Jest o co walczyć, więc wszelkie podmioty przetwarzające dane począwszy od gigantów jak Google czy Facebook po organizacje konsumenckie - zaczęły natarczywie pukać w poselskie drzwi.

Najwięcej nacisków było związanych z aspektami rozporządzenia, czyniącymi legislację bardziej przyjazną małym i średnim przedsiębiorstwom, np. poprzez zaproponowane zwolnienia z uciążliwej procedury weryfikacji “pozyskiwania zgody”.

Tysiące spotkań zaowocowało setkami propozycji zmian, niektórych zadziwiająco do siebie podobnych, na co zwrócił uwagę inicjator akcji "Europe vs Facebook" publikując ciekawe zestawienie tekstów poselskich poprawek ... dosłownie przekopiowanych z materiałów lobbystów**.

W wiodącej dla regulacji - Komisji Praw Obywatelskich (LIBE) sprawozdawcą do Rozporządzenia jest niemiecki deputowany z grupy Zielonych - Jan Philipp ALBRECHT, zaś sprawozdawcą do Dyrektywy - grecki poseł z grupy Socjalistów i Demokratów (S&D). Termin składania poprawek minął 27.02.13.

Tylko z mojej grupy S&D wspólnych poprawek była ponad setka. Faktem jest, że proponowane sformułowania są często bardzo skomplikowane i mało zrozumiałe dla nie-prawników. Sama złożyłam kilkanaście poprawek do głównego raportu i opinii w Komisji Prawnej, doprecyzowujących konkretne zapisy.

Stanowisko Komisji LIBE poznamy 24-25 kwietnia, do tego czasu musi swoją opinię wyrazić jeszcze Komisja Prawna (JURI), w której pracuję. Pozostałe Komisje merytoryczne do regulacji już przegłosowały własne opinie: Komisja Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów (IMCO) 23 stycznia br., Komisja Przemysłu (ITRE) 20 lutego br. Komisja Zatrudnienia i Spraw Społecznych (EMPL) 21 lutego br.

Po głosowaniu w LIBE raporty trafią pod obrady plenarne, gdzie znowu pojawią się poprawki, tym razem składane przez grupy polityczne (lub grupy posłów). Lobbyści dalej będą mieli ręce pełne roboty...

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

*http://www.europeanvoice.com/article/imported/lobbying-intensifies-as-meps-debate-data-rules/76460.aspx
**http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,13391898,Polscy_europoslowie_robia__kopiuj_wklej__z_materialow.html 

1 marca 2013

Cudzoziemcy dyskryminowani w Holandii?

Gdy na drzwiach sklepowych pojawia się napis “Wstęp tylko dla...” możemy mieć nieprzyjemne wrażenie, że nazistowskie "Nur für Deutsche" (tylko dla Niemców) – w nieco innej formie powraca. Sprawa dotyczy zakazu wstępu cudzoziemców do holenderskich coffeeshopów od 1 stycznia 2013 r. Bez ważnego holenderskiego dowodu tożsamości, wstęp wzbroniony... Władze Holandii tłumaczą wprowadzenie nowych restrykcyjnych przepisów skandalicznym zachowaniem tzw. "ziołowych turystów" i zakłócaniem przez nich porządku publicznego. Ale, wolny przepływ obywateli w UE jest gwarantowany Traktatami, wszyscy mają te same prawa jako konsumenci, dlaczego więc unijni turyści nie mogą korzystać z holenderskich coffeeshopów? Czy naruszono nowymi przepisami podstawową zasadę o przeciwdziałaniu dyskryminacji ze względu na narodowość - wyrażoną w art. 10 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE)?

Pod koniec ub. roku wystąpiłam z interpelacją poselską do Komisji Europejskiej pytając o legalność ograniczeń wstępu do coffeeshopów sprzedających marihuanę jedynie osobom z zarejestrowanym miejscem zamieszkania w Holandii. Szczególnie zainteresowało mnie jak wspomniane zarządzenie odnosi się do kwestii równego traktowania obywateli Unii.

W odpowiedzi Komisja Europejska – zaprzeczyła naruszeniom prawa wspólnotowego przez wspomniane zapisy i odesłała mnie do wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z dnia 16 grudnia 2012 w sprawie Marc Michel Josemans (właściciel coffeeshopu) przeciwko burmistrzowi gminy Maastricht, który to decyzją z 20. grudnia 2005 r. wprowadził do ogólnego rozporządzenia gminy kryterium miejsca zamieszkania, jako warunku legalnego przebywania w coffeeshopach oraz zakupu marihuany.

Trybunał orzekł w tej sprawie, że "sprzedaż środków odurzających jest zakazana we wszystkich państwach członkowskich, z wyjątkiem ściśle kontrolowanego handlu takimi produktami lub substancjami w celu wykorzystania ich do celów medycznych lub naukowych, przy czym środki te z samej swej natury objęte są zakazem przywozu i wprowadzania do obrotu we wszystkich państwach członkowskich". Tym samym sąd rozstrzygnął, że ani swoboda przemieszczania się, ani zasada niedyskryminacji nie stanowią przeszkody dla wprowadzenia przepisów zezwalających na sprzedaż konopi wyłącznie mieszkańcom Niderlandów.

Zdaniem Komisji Europejskiej - "strażniczki traktatów" - sprzedaż marihuany na terenie Holandii ograniczona jedynie do osób legalnie zamieszkujących na terytorium tego państwa, mieści się w obszarze kompetencji krajowych i nie narusza zasady równego traktowania wyrażonej w TFUE.

Szacuje się, że dwa miliony turystów odwiedza Amsterdam głównie by zwiedzać coffeeshopy. Obawiając się mafijnych porachunków, wprowadzania na rynek niekontrolowanych i często fałszowanych narkotyków, sprzedawania ich nieletnim - burmistrz Amsterdamu, Eberhard van der Laan starał się od dłuzszego czasu przekonać władze centralne do poluzowania restrykcyjnej polityki antynarkotykowej. Po ubiegłorocznej jesiennej zmianie rządu, gdy do rządzącej poprzednio liberalnej VVD doszlusowała lewicowa Partia Pracy PvdA - zaproponowano drobną, ale bardzo istotną zmianę. Otóż zamiast „od 1 stycznia 2013 r." wstawiono w dokumencie „w przyszłości”. A kiedy zacznie się „przyszłość” decydują samorządy lokalne. Amsterdam na razie nie zdecydował.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

Odpowiedź Komisji Europejskiej:
http://www.europarl.europa.eu/sides/getAllAnswers.do?reference=E-2012-009950&language=PL
Wyrok:
http://curia.europa.eu/juris/liste.jsf?language=pl&num=c-137/09

Opinia:
http://curia.europa.eu/juris/document/document.jsf?text=&docid=78677&pageIndex=0&doclang=PL&mode=lst&dir=&occ=first&part=1&cid=1074976

Więcej:
http://www.cnbc.com/id/100375921/Haze_Clears_Over_Dutch_Cannabis_Law