Przywykła do korków Bruksela - za sprawą przybycia Prezydenta Baracka
Obamy - naprawdę stanęła. 25-26 marca 2014 r. choćby dlatego przejdą do
historii. Okolice siedziby Rady tzw. budynek "Justus Lipsius" zawsze
jest specjalnie chroniony przy regularnych europejskich szczytach, teraz
jednak zamknięto cały "obwód" wokół miejsca superspotkania - Rondo
Schumana i znaczną część ulic doń prowadzących.
I to nie tylko dla zmotoryzowanych, ale i dla pieszych. Usunięto także
wszystkie zaparkowane samochody. Obwód będzie "odcięty" aż do końca
szczytu, a nikt nie wie, kiedy to dokładnie nastąpi... Władze Brukseli
stanowczo odradzały przyjazd w tych dniach do miasta.
Szczyt poświęcony jest ślimaczącej się umowie o wolnym handlu UE-USA
oraz polityce wobec Rosji. Obie sprawy mogą znacząco wpłynąć na
przyszłość Europy.
Negocjowane obecnie przez Komisję Europejską Transatlantyckie
Partnerstwo Handlowe i Inwestycyjne (TTIP) wydaje się mieć ogromny
potencjał, zdolny podnieść unijny PKB o 0,27% - 0,48%, zwiększając
łączne PKB UE o 86 mld. euro.
Dla konsumentów negocjowana umowa oznaczałaby np. tańsze produkty zza
oceanu, w tym samochody, sprzęt elektroniczny, ubrania i żywność. Dla
europejskich przedsiębiorców ogromny amerykański rynek zbytu stałby
otworem.
Aby jednak doszło do całkowitego zniesienia ceł w stosunku do
proponowanych 96 % towarów sprowadzanych z USA oraz zniesienia barier,
które obecnie komplikują relacje handlowe (certyfikatów, standardów
produktów) należy zharmonizować dziesiątki istniejących regulacji np. w
zakresie praw własności intelektualnej, ochrony środowiska, polityki
konkurencji czy polityk rynku pracy.
Łączne obroty UE i USA stanowią razem niemal połowę światowego PKB. Obaj
giganci mogliby jeszcze pomnożyć swoje zyski, gdyby doszli do
porozumienia. A z tym nie jest różowo...
Na przeszkodzie stanęła amerykańska omni-inwigilacja europejskich rządów i instytucji.
12.03.2014 r. przegłosowaliśmy rezolucję podsumowującą kilkumiesięczne
śledztwo w sprawie amerykańskich programów szpiegowskich prowadzonych
przez NSA, uznając, że walka z terroryzmem nie może być
usprawiedliwieniem dla inwigilacji prowadzonej na masową skalę przez
USA. Ofiarami podsłuchów poza europejskimi rządami padły też placówki
dyplomatyczne, a nawet sam Parlament Europejski.
W dokumencie wezwaliśmy również do zawieszenia istniejących już umów
dotyczących wymiany danych bankowych SWIFT oraz bezpiecznego transferu
danych osobowych poza granice UE. Umowy te naszym zdaniem już nie
zapewniają należytej ochrony obywatelom UE. Stany Zjednoczone muszą
zaproponować nowe zasady, które będą zgodne z wymaganiami europejskimi.
Śledztwo prowadziła parlamentarna Komisja Swobód Obywatelskich, co
ciekawe, było to jedyne jak dotąd międzynarodowe śledztwo, dotyczące
amerykańskiej masowej inwigilacji…
Wracając jednak do samej umowy TTIP - najwięcej naszych wątpliwości
budzi mechanizm znany jako „investor-state dispute settlement“ (ISDS),
czyli przepis zawarty w międzynarodowych umowach handlowych, dający
inwestorowi prawo do wszczęcia postępowania przeciwko państwu, na
terenie którego prowadzi interesy.
TTIP umożliwiłaby amerykańskim korporacjom skarżenie europejskich państw
np. starających się... chronić swoich obywateli. O sprawie pisałam
szczegółowo
http://lidiageringer.blog.onet.pl/2013/12/19/ukryta-bomba-w-umowie-o-wolnym-handlu-ue-usa/
Przykłady?
Argentyna przymuszona protestami obywateli zdecydowała się na zamrożenie
opłat za energię i wodę. Międzynarodowe korporacje, które straciły w
ten sposób przyszłe zyski pozwały rząd argentyński, “przestępstwo”
kosztowało kraj ponad miliard dolarów odszkodowania.
Kanadyjskie sądy unieważniły dwa patenty należące do amerykańskiej firmy
farmaceutycznej Eli Lilly uznając, że nie przedstawiła ona
wystarczającej dokumentacji. Obecnie Eli Lilly pozywa rząd kanadyjski,
żądając zmiany prawa patentowego w tym kraju i 500 mln dolarów grzywny.
Australijski parlament przyjął regulację, iż papierosy w ich kraju będą
sprzedawane w zestandaryzowanych jednakowych opakowaniach, opatrzonych
jedynie szokującymi ostrzeżeniami zdrowotnymi. Mimo, że ustawę
zatwierdził tamtejszy Sąd Najwyższy, niezadowolona z obrotu spraw firma
tytoniowa Philip Morris zaskarżyła wyrok, w oparciu o umowę handlową
zawartą przez Australię z Hongkongiem z powodu złamania prawa …
własności intelektualnej na pudełkach papierosów w kwestii ich design’u i
znaku towarowego. Kary pójdą w setki milionów dolarów.
Mechanizm ISDS jest stosowany w przypadku, gdy druga (państwowa) strona
naruszyła zasady określone w umowie międzynarodowej np. przejmując
inwestycję, czy ustalając nowe przepisy, które sprawiają, że towar
wyprodukowany w fabryce należącej do inwestora – staje się mniej
wartościowy czy wręcz nielegalny, wtedy strona pokrzywdzona może
skorzystać z ochrony ISDS przed trybunałem arbitrażowym.
Sęk w tym, że istnieje wiele wątpliwości związanych z powyższym
międzynarodowym arbitrażem. Przesłuchania są objęte tajemnicą, sędziami
są prawnicy, z których wielu pracuje w zainteresowanych sprawą
korporacjach. Obywatele, których w efekcie dotyczą konsekwencje
konfliktów, nie mogą się bronić i nie mają prawa do odwołania.
Dlaczego suwerenne państwa godzą się na arbitraż inwestycyjny? Kilku
osobom prywatnym powierzają niezwykle szerokie uprawnienia do
prowadzenia dochodzenia, bez żadnych ograniczeń czy procedury
apelacyjnej? Czy mamy do czynienia ze sprywatyzowanym systemem
sprawiedliwości dla globalnych korporacji?
Negocjująca umowę Komisja Europejska naszym zdaniem nie widzi zagrożeń,
jakie niesie reguła ISDS i zamierza ją uwzględnić w dokumencie,
podkreślając, iż jest to również ważne narzędzie do ochrony inwestorów z
UE za granicą.
Pewne zapisy w umowie TTIP porównywane są z zapisami w niesławnej umowie
ACTA i mogą naszym zdaniem nadszarpnąć wolność słowa i prawo do ochrony
danych osobowych.
Według niektórych analiz umowa przyniesie korzyści tylko dobrze
rozwiniętym gospodarkom takim jak Francja, Niemcy, Holandia, czy Wielka
Brytania, nie generując na krótką metę większych zysków dla Polski.
Wiele jednak zależy od tego, w jaki sposób przygotujemy się do
ewentualnego wejścia w życie umowy TTIP oraz jak potoczą się dalsze
negocjacje Komisji, toczone dotąd w zaciszu gabinetów.
Dzisiaj TTIP w dziwny sposób powiązano ze wspólną unijno-amerykańską
polityką wobec Rosji. Czekam niecierpliwie na wyniki tego politycznego
handlu.
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg
26 marca 2014
21 marca 2014
ACTA, sieroty i miliardy euro czyli 10 lat w Europarlamencie
Już blisko dekadę jestem posłem w Parlamencie
Europejskim. Od poniedziałku do piątku pracuję w Brukseli lub Strasburgu.
Staram się przyjeżdżać do Polski w niemal każdy weekend - by uczestniczyć w
spotkaniach, konferencjach, szkoleniach, podczas których informuję o
zasadach jej funkcjonowania, o sprawach zakulisowych mających jednakże kluczowe
znaczenie dla Polaków, o możliwościach, jakie Unia stwarza swoim obywatelom.
Jak zauważyłam w większości przypadków sprawy te są zupełnie nieznane moim
słuchaczom, stąd zrodził się pomysł, aby dzielić się nimi - z szerszym gronem
odbiorców - na blogu.
Po siedmiu latach wpisów, zebrawszy najciekawsze
wydarzenia, które zdarzyły się w tym czasie w Unii Europejskiej - postanowiłam
wydać zbiór felietonów w formie bezpłatnego e-booka. Premiera będzie niebawem
na www.lgeringer.pl
Tematy dotyczą nie tylko mojej pracy w Prezydium
Parlamentu Europejskiego czy komisjach (Prawnej, Budżetowej i Petycji) - sięgam
też nieco szerzej pokazując wielokulturowe środowisko, w którym pracuję i
mieszkam.
Spośród wielu inicjatyw, w które byłam przez 10
lat pracy w PE zaangażowana jest kilka, z których jestem najbardziej
zadowolona.
Szczególnie cieszą mnie rezultaty mojej inicjatywy
na rzecz wprowadzenia we wszystkich publicznych telewizjach w Unii - napisów,
tzw. subtitles, które umożliwią 80 mln niesłyszącym Europejczykom dostęp do
informacji, edukacji i rozrywki za pośrednictwem telewizji. Obecnie we
wszystkich krajach UE procent telewizyjnych programów z napisami wzrósł
“lawinowo”. Czekam, kiedy osiągnie poziom BBC, czyli – 100%.
Jako Kwestor w Prezydium PE zaproponowałam m.in do
utworzenie prestiżowego Regionalnego Biura Informacyjnego Parlamentu
Europejskiego i Komisji Europejskiej. Wszystkie duże kraje Unii już takowe
miały, zatem pomysł spotkał się z poparciem pozostałych członków Prezydium i od
2011 r. kolejny Dom Europy z sukcesem działa we Wrocławiu, przyczyniając się do
budowy społeczeństwa obywatelskiego w tej części Europy i promując nasz kraj,
jako miejsce do międzynarodowych spotkań. Co więcej, na tle innych podobnych
biur w UE, nasze – po trzech latach działania plasuje się w samej czołówce
najbardziej aktywnych.
Jako poseł w Komisji Prawnej zajmuję się harmonizowaniem
i upraszczaniem prawa wspólnotowego. Z kilkudziesięciu projektów
legislacyjnych, nad którymi pracowałam
najbardziej widoczne rezultaty przyniesie Dyrektywa o dozwolonym użytku
dzieł osieroconych, otwierająca dostęp do ogromnych zasobów kultury "zablokowanych"
prawem autorskim, z powodu braku możliwości odszukania posiadaczy praw do nich,
zatem uzyskania zgody na udostępnianie, co skazywało utwory "sieroce"
na tkwienie w zapomnieniu, aż do czasu wygaśnięcia ochrony prawnej (70 lat po
śmierci autora, który np. nie wiadomo kiedy zmarł...). Obecnie trwa
implementacja tej dyrektywy, a po jej wprowadzeniu dzieło uznane w jednym z
krajów UE za "sieroce" - będzie mogło być wykorzystywane we
wszystkich pozostałych, a autor w przypadku, gdy się odnajdzie - uzyska
stosowną rekompensatę.
Wspomnę też zaciekłą walkę z umową ACTA, w której
aktywnie uczestniczyłam postulując jako jedna z nielicznych polskich posłów -
od samego początku - odrzucenie tego kontrowersyjnego dokumentu.
Pracowałam też nad ochroną danych osobowych i
prywatności w Internecie, kontrolą profilowania i bezpieczeństwa danych w
chmurze, stworzeniem nowego prawa "do bycia zapomnianym", czyli
prawnie skutecznego żądania by nasze dane zostały usunięte, jeśli sobie nie
życzymy by były dalej komercyjnie przetwarzane. Pracowałam nad harmonizacją
zarządzania prawami autorskimi, wprowadzającą większą transparentność systemu
alokacji i płatności kwot należnych artystom
W
Komisji Budżetowej uczestniczyłam
w pracach nad korzystnymi dla Polski budżetami na lata 2007-2013 i 2014-2020,
dzięki którym do naszego kraju trafiło już prawie 100 mld euro i następne 106
mld czeka na alokację.
Zainicjowałam także prace w nieformalnej grupie
Single Seat (ds. Jednej siedziby PE), która zamiast dotychczasowych 3 miejsc
pracy Parlamentu (Strasburga, Brukseli, Luksemburga) proponuje wybrać jedną –
co spowoduje oszczędności rzędu 200 mln euro rocznie.
W Komisji Petycji m.in pilotuję prace nad Petycją
dotyczącą planowanej kopalni odkrywkowej na Dolnym Śląsku i nieuwzględnienia
przez polskie władze prawomocnego referendum, w którym obywatele sprzeciwili
się inwestycji. Doprowadziłam m.in. do zorganizowania misji rozpoznawczej w
regionie i pierwszych rozmów (po 3 latach od referendum) obu stron konfliktu.
Gdybym miała podsumować moje obie kadencje w
Parlamencie Europejskim w jednym zdaniu to powiedziałabym, że od 2004 r.
pracuję na rzecz zapewnienia równych szans wszystkim mieszkańcom Unii, poprzez
współstanowienie dobrego, ułatwiającego codzienne życie prawa oraz dbanie, by
informacje o wszelakich możliwościach, jakie stwarza nam Unia docierały do
zainteresowanych.
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg
19 marca 2014
"Polityczny" areszt sali plenarnej w Brukseli ?
3 września 2012 r. zamknięto wszelki dostęp do naszej brukselskiej sali
plenarnej. Pojawiły się nawet zakazy zbliżania do drzwi do niej
prowadzących.
Decyzję o zamknięciu Izby i najbliższego jej otoczenia w budynku
Paul-Henri Spaak (PHS), podjęto po tym jak odkryto pęknięcia trzech z 21
belek konstrukcyjnych nad salą plenarną. Prace rozpoznawczo-naprawcze
trwały niemal dwa lata i przez ten czas nie mogliśmy odbywać tzw.
brukselskich mini-sesji plenarnych, albowiem nie było żadnej innej sali
mogącej pomieścić 766 posłów, Komisję i Radę.
Od kwietnia br. wrota sali znowu staną otworem... na ostatnią w tej kadencji sesję.
Wielu posłom bardzo dziwną wydaje się ta "naprawa" sali. Poważne problemy konstrukcyjne wymagałyby jakichś prac, które moglibyśmy zauważyć, tymczasem wokół sali czy na zewnątrz nie było żadnych śladów takich napraw.
Grupie wojującej z paradoksem trzech siedzib Parlamentu (Strasburg, Bruksela, Luksemburg), do której należę, walący się brukselski strop nie bardzo wpisał się w strategię. Naszym zamysłem była “likwidacja” absurdu comiesięcznego pielgrzymowania na 3 dni do Strasburga, zwłaszcza że sesje plenarne z powodzeniem mogłyby się odbywać tylko w Brukseli. Gdy przegłosowaliśmy poprawki w budżecie do tego zmierzające – zaczął pękać strop w plenarce brukselskiej.
Dziwnym wydaje się być również fakt, że po tym jak w 2008 r. w czasie wakacji runął sufit w sali plenarnej w Strasburgu, a teraz odpadają po kolei inne jego kawałki na korytarzach, a do tego widocznie pękają mury, podłogi, schody w strasburskim budynku – nikogo to nie niepokoi...
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego,
Lidia Geringer de Oedenberg
Od kwietnia br. wrota sali znowu staną otworem... na ostatnią w tej kadencji sesję.
Wielu posłom bardzo dziwną wydaje się ta "naprawa" sali. Poważne problemy konstrukcyjne wymagałyby jakichś prac, które moglibyśmy zauważyć, tymczasem wokół sali czy na zewnątrz nie było żadnych śladów takich napraw.
Grupie wojującej z paradoksem trzech siedzib Parlamentu (Strasburg, Bruksela, Luksemburg), do której należę, walący się brukselski strop nie bardzo wpisał się w strategię. Naszym zamysłem była “likwidacja” absurdu comiesięcznego pielgrzymowania na 3 dni do Strasburga, zwłaszcza że sesje plenarne z powodzeniem mogłyby się odbywać tylko w Brukseli. Gdy przegłosowaliśmy poprawki w budżecie do tego zmierzające – zaczął pękać strop w plenarce brukselskiej.
Dziwnym wydaje się być również fakt, że po tym jak w 2008 r. w czasie wakacji runął sufit w sali plenarnej w Strasburgu, a teraz odpadają po kolei inne jego kawałki na korytarzach, a do tego widocznie pękają mury, podłogi, schody w strasburskim budynku – nikogo to nie niepokoi...
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego,
Lidia Geringer de Oedenberg
13 marca 2014
Handlowe konsekwencje szpiegowania
Walka z terroryzmem nie może być usprawiedliwieniem dla amerykańskiej
inwigilacji prowadzonej na masową skalę. 12.03.2014 r. przegłosowaliśmy
w Parlamencie Europejskim rezolucję podsumowującą kilkumiesięczne
śledztwo w sprawie amerykańskich programów szpiegowskich.
Długo negocjowana umowa o wolnym handlu UE-USA może być "zagrożona",
jeśli NSA nie zaprzestanie masowej inwigilacji obywateli Wspólnoty.
W dokumencie wzywamy również do zawieszenia istniejących już umów dotyczących wymiany danych bankowych SWIFT oraz bezpiecznego transferu danych osobowych poza granice UE. Umowy te naszym zdaniem już nie zapewniają należytej ochrony obywatelom UE. Stany Zjednoczone muszą zaproponować nowe zasady, które będą zgodne z wymaganiami europejskimi.
Uważamy, że walka z terroryzmem nie może być usprawiedliwieniem dla amerykańskiej inwigilacji prowadzonej na masową skalę. Ofiarami podsłuchów poza europejskimi rządami padły też placówki dyplomatyczne a nawet sam Parlament Europejski.
Śledztwo prowadziła parlamentarna Komisja Swobód Obywatelskich, w której odbyło się 16 przesłuchań po tym, jak Edward Snowden ujawnił metody NSA. Co ciekawe, było to jedyne jak dotąd międzynarodowe śledztwo, dotyczące amerykańskiej hiperinwigilacji...
W rezolucji wskazujemy także na zagrożenia związane z przechowywaniem europejskich danych w chmurach obliczeniowych, czyli serwerach znajdujących się w USA. Uważamy, że Europa powinna rozwijać własne chmury oraz rozwiązania IT dotyczące ochrony cyberprzestrzeni oraz technologii kodowania, tak aby zapewnić jak najwyższy poziom ochrony danych w UE.
Rezolucja w sprawie wzmocnienia ochrony prywatności obywateli UE została przyjęta 544 głosami, przy 78 głosach przeciw oraz 60 wstrzymujących się.
W tej kadencji Parlament na pewno już nie poprze umowy o wolnym handlu ze Stanami Zjednoczonymi także ze względu na brak czasu i zbliżające się wybory.
Zobaczymy, jakie kroki w tym czasie podejmie Komisja Europejska negocjująca umową i (podsłuchiwana) Rada...
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego Lidia Geringer de Oedenberg
W dokumencie wzywamy również do zawieszenia istniejących już umów dotyczących wymiany danych bankowych SWIFT oraz bezpiecznego transferu danych osobowych poza granice UE. Umowy te naszym zdaniem już nie zapewniają należytej ochrony obywatelom UE. Stany Zjednoczone muszą zaproponować nowe zasady, które będą zgodne z wymaganiami europejskimi.
Uważamy, że walka z terroryzmem nie może być usprawiedliwieniem dla amerykańskiej inwigilacji prowadzonej na masową skalę. Ofiarami podsłuchów poza europejskimi rządami padły też placówki dyplomatyczne a nawet sam Parlament Europejski.
Śledztwo prowadziła parlamentarna Komisja Swobód Obywatelskich, w której odbyło się 16 przesłuchań po tym, jak Edward Snowden ujawnił metody NSA. Co ciekawe, było to jedyne jak dotąd międzynarodowe śledztwo, dotyczące amerykańskiej hiperinwigilacji...
W rezolucji wskazujemy także na zagrożenia związane z przechowywaniem europejskich danych w chmurach obliczeniowych, czyli serwerach znajdujących się w USA. Uważamy, że Europa powinna rozwijać własne chmury oraz rozwiązania IT dotyczące ochrony cyberprzestrzeni oraz technologii kodowania, tak aby zapewnić jak najwyższy poziom ochrony danych w UE.
Rezolucja w sprawie wzmocnienia ochrony prywatności obywateli UE została przyjęta 544 głosami, przy 78 głosach przeciw oraz 60 wstrzymujących się.
W tej kadencji Parlament na pewno już nie poprze umowy o wolnym handlu ze Stanami Zjednoczonymi także ze względu na brak czasu i zbliżające się wybory.
Zobaczymy, jakie kroki w tym czasie podejmie Komisja Europejska negocjująca umową i (podsłuchiwana) Rada...
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego Lidia Geringer de Oedenberg
12 marca 2014
W budżecie UE nie widać pieniędzy dla Ukrainy...
Obecną sesję plenarną w Strasburgu zdominował "problem krymski",
zdania na temat jego rozwiązania są jednak podzielone. Nie ma
wątpliwości co do potępienia naruszenia standardów międzynarodowych
przez Rosję, która de facto poprzez swoje uzbrojone i zamaskowane
oddziały okupuje półwysep krymski. Pytania pojawiają się, gdy zaczynamy
mówić o konkretnej pomocy finansowej. Padła suma jednego, potem trzech
miliardów euro "na szybko" dla Ukrainy zadeklarowana przez Komisję
Europejską. Ciekawe skąd je wziąć, bo w obecnym budżecie UE ich nie ma.
Są za to dziury, które na chybcika usiłujemy teraz łatać obcinając kwoty na tłumaczenia, przesuwając remonty, likwidując kawę na posiedzeniach... Kłócimy się w Prezydium PE o kilka milionów euro, a tu padają miliardowe obietnice. Bez dodatkowej zrzutki państw członkowskich na Ukrainę nie uda się ich spełnić.
W proponowanej i odrzuconej w listopadzie 2013 r. przez prezydenta Janukowycza umowie stowarzyszeniowej z Unią był jak oceniono jedynie "ochłap" pomocowy w postaci 13 miliardów euro. Mierzmy siły na zamiary, warto by przypomnieć sobie ile Polska otrzymała w pierwszych latach członkostwa w UE w latach 2004-2006 i było to niecałe 12 mld - dla kraju unijnego, w przypadku Ukrainy mówimy o kandydacie na kandydata.
Oczywistym jest, że dla pokoju w Europie - pomoc gospodarcza i polityczna jest Ukrainie konieczna. Ale, w ślad za obietnicami muszą iść konkretne działania - w tym finansowe, a tu jak na razie żadnych ruchów nie widzę.
W czwartek 13.marca br. Parlament będzie głosował nad rezolucją dotyczącą Ukrainy.
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg
Są za to dziury, które na chybcika usiłujemy teraz łatać obcinając kwoty na tłumaczenia, przesuwając remonty, likwidując kawę na posiedzeniach... Kłócimy się w Prezydium PE o kilka milionów euro, a tu padają miliardowe obietnice. Bez dodatkowej zrzutki państw członkowskich na Ukrainę nie uda się ich spełnić.
W proponowanej i odrzuconej w listopadzie 2013 r. przez prezydenta Janukowycza umowie stowarzyszeniowej z Unią był jak oceniono jedynie "ochłap" pomocowy w postaci 13 miliardów euro. Mierzmy siły na zamiary, warto by przypomnieć sobie ile Polska otrzymała w pierwszych latach członkostwa w UE w latach 2004-2006 i było to niecałe 12 mld - dla kraju unijnego, w przypadku Ukrainy mówimy o kandydacie na kandydata.
Oczywistym jest, że dla pokoju w Europie - pomoc gospodarcza i polityczna jest Ukrainie konieczna. Ale, w ślad za obietnicami muszą iść konkretne działania - w tym finansowe, a tu jak na razie żadnych ruchów nie widzę.
W czwartek 13.marca br. Parlament będzie głosował nad rezolucją dotyczącą Ukrainy.
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg
11 marca 2014
Unijny budżet bez tajemnic
W 2012 r. Polska otrzymała 15.74 mld
euro z Unii Europejskiej. Najwięcej ze wszystkich krajów
członkowskich. 10.52 mld euro przeznaczyliśmy na politykę
regionalną – czyli 67% tej sumy. Na sektor rolny wydaliśmy 31 %
otrzymanych środków – znacznie mniej niż inne kraje, średnia w
UE to 47 %. Na badania i rozwój - zaledwie 1% unijnych pieniędzy,
to prawie nic zważywszy, że średnia w UE to 10 %
Nasza składka do wspólnotowego
budżetu w 2012 r. wyniosła 3.53 mld euro.
Oto jej składniki:
2 781.9 mln euro to zwyczajowe 0.99 %
PKB - płacone przez każdy kraj,
543.9 mln euro z VAT,
382.9 mln euro z tytułu pobranych ceł
i innych opłat,
26.1 mln euro z opłat wyrównawczych z
tzw. wyłączeń,
oraz 173.4 mln euro jako dopłata do
rabatu brytyjskiego...
Dlaczego dopłacamy do brytyjskiej
składki?
Wynegocjowany w 1984 r. przez Żelazną
Damę, premier Margaret Thatcher rabat powoduje, że Wielka Brytania
wpłaca do unijnej kasy procentowo mniej, niż inni. Powód?
Niekorzystanie w takim samym stopniu jak inne kraje z dobrodziejstw
Wspólnej Polityki Rolnej “pożerającej” w połowie lat 80 ok.
70% budżetu UE. Ulga dla wyspiarzy wynosi średnio 4-6 mld euro
rocznie.
Skąd te wahania?
Wyznacznikiem rabatu są przychody z
tytułu podatku VAT w danym kraju, a te zmieniają się w każdym
roku (np. polski VAT wzrósł w 2011 r. co z pewnością ucieszyło
Brytyjczyków). Obliczenie dokładnej wysokości brytyjskiego rabatu
w danym roku stanowi dość karkołomne przedsięwzięcie.
Dociekliwym polecam rabatowy wzór:
http://www.isp.org.pl/files/2581128880267922001117011327.pdf
Brytyjczycy od 20 lat płacą mniej,
ale na “brakującą" część ich składki zrzucają się ...
pozostałe kraje. W 1984 r. ustalono, iż członkowie UE będą
solidarnie finansować 2/3 brytyjskiej składki, w sposób
proporcjonalny do zamożności każdego kraju.
Polska, jako jeden z najbiedniejszych
krajów w UE - także partycypuje w finansowaniu rabatu dla
Brytyczyków, przykładowo: w 2004 r. dopłaciliśmy ok. 105 mln
euro, w 2006 r. - 244 mln euro, w 2014 r. dorzucimy Brytyjczykom
dokładnie 260 112 561 euro. Wielka Brytania oszczędzi dzięki
zrzutce 27 krajów w tym roku: 5 297 340 704 euro.
Największymi płatnikami do
brytyjskiej składki są :
Francja - 1 426 549 672 euro i Włochy
- 1 057 900 367 euro.
Kwotę przypadającą na nasz kraj
oblicza się na podstawie udziału Polski w unijnym PKB. Im jest on
wyższy, tym więcej płacimy za rabat (tabela z danymi dla
wszystkich krajów członkowskich
http://ec.europa.eu/budget/budget_detail/current_year_en.htm).
W tym roku zapłacimy jednak mniej niż
w 2008 r.
Skąd ta obniżka?
Po pierwsze, redukcji uległ maksymalny
pułap środków własnych w UE - finansowanych poprzez składkę - z
1,23% łącznego dochodu narodowego wszystkich państw Unii do 0,99%
. Skoro spadła sama składka - to i związany z nią rabat. Po
drugie, na szczycie Rady Europejskiej w grudniu 2005 r. premier Tony
Blair przystał na obniżkę rabatu (w okresie 2007-2013) o 7 mld
funtów, za co później zapłacił słoną polityczną cenę.
Wielka Brytania należy dziś do
najzamożniejszych członków UE, a wydatki na Wspólną Politykę
Rolną w międzyczasie znacznie zmalały, to już nie 70%, a tylko
ok. 40% unijnego budżetu. Rabat stracił rację bytu...? Nie dla
Brytyjczyków.
Z pozdrowieniami z Parlamentu
Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg
4 marca 2014
Budżet "skażony" gender
Osiem lat przed naszym wstąpieniem do
Unii, w 1996 r. Komisja Europejska, zainspirowana przez ONZ i Radę
Europy, ogłosiła komunikat o „Włączaniu zasady równości
kobiet i mężczyzn do wszystkich strategii i działań politycznych
Wspólnoty”. Tak zrodził się gender mainstreaming - idea
nakazująca równość płci we wszystkich działaniach podejmowanych
przez Unię Europejską – od etapu planowania, przez realizację aż
po ocenę polityk i działań. Jest to jeden z podstawowych terminów
polityki równości – o który nota bene toczy się bezsensowny
spór w polskiej polityce - gender mainstreaming oznacza włączanie
problematyki równości płci do głównego nurtu polityki. I tylko
tyle.
Wyrównywanie szans obywateli Unii
Europejskiej stanowi jeden z fundamentów, na których oparta jest
wspólna polityka państw członkowskich. Obowiązujący we
Wspólnocie stan prawny i wszelkie podejmowane działania dążą do
zagwarantowania - faktycznej równości kobiet i mężczyzn.
To już nie tylko równość zapisana w
prawie, bo taka istnieje w systemach prawnych wszystkich państw
członkowskich, ale przede wszystkim równość obu płci stosowana w
praktyce : na rynku pracy, w dostępie do edukacji, dóbr i usług,
czy wreszcie równy udział kobiet i mężczyzn w procesach
podejmowania decyzji.
Pierwsze zapisy dotyczące równości
płci znalazły się już w Traktacie Rzymskim ustanawiającym w 1957
r. Europejską Wspólnotę Gospodarczą – w art. 119 traktat
nakazywał przestrzegania zasady równego traktowania kobiet i
mężczyzn w kwestii wynagrodzenia za pracę.
Obecnie polityka równości płci
należy do polityk horyzontalnych Unii Europejskiej, jej realizacja
jest jednym z priorytetów dla wszystkich 28 krajów członkowskich,
powinna zatem być wspierana we wszystkich działaniach realizowanych
ze środków Wspólnoty, także i tych w Polsce, wkraczającej w
trzeci program finansowania takich projektów.
Filozofia leżąca u podstaw tej idei
jest następująca: każda polityka, każde podejmowane przez państwo
działanie ma wpływ na obywateli i… obywatelki, pamiętając by
ten wpływ - to znaczy korzyści i koszty - były jednakowe dla
wszystkich niezależnie od płci.
Podejście równościowe znajduje
również odzwierciedlenie w budżecie Unii – gdzie stosujemy tzw.
“gender budgeting” np. w Funduszach Strukturalnych, czyli
głównych instrumentach polityki finansowej realizowanej przez Unię.
Każdy, kto stara się o dotację z unijnych pieniędzy, musi opisać
jak zamierza realizować w praktyce kwestię równości płci.
Prawo unijne stanowiące o równym
traktowaniu kobiet i mężczyzn jest dzisiaj spójnym systemem
prawnym, który jest integralną częścią acquis communautaire. To
prawo musi być respektowane przez wszystkie państwa członkowskie,
a więc również przez Polskę.
Ostatnio, w listopadzie ub. roku PE
przyjął kolejną ważną równościową rezolucję o tym, że w
spółkach giełdowych w Unii Europejskiej przynajmniej 40%
dyrektorów niewykonawczych będą - do 2020 r. stanowiły kobiety.
Spółki publiczne będą musiały osiągnąć ten cel już w 2018 r.
Firmy, którym nie uda się wprowadzić powyższych zaleceń będą
karane.
Jak pokazują statystyki w latach 2003
- 2011 r. po wielu społecznych akcjach mających przełamać męski
"monopol" decyzyjny - udział kobiet w organach
europejskich spółek zwiększył się z 8,5% do 13,7%. Komisja
Europejska widząc te mikre rezultaty, w 2011 r. przedstawiła
projekt "Kobiety w zarządzie – zobowiązanie dla Europy” -
będący zachętą dla wiodących spółek giełdowych mającą na
celu zwiększenie reprezentacji kobiet w ich zarządach: do 30% w
2015 r. i 40% w 2020 r.
Na czym mają polegać zmiany?
Przy przejrzystej i zgodnej z zasadami
równości płci procedurze rekrutacyjnej, w której kwalifikacje i
umiejętności będą podstawowym kryterium, a w sytuacji kiedy
kandydaci będą mieli takie same oceny - pierwszeństwo powinno
zostać przyznane osobie, której płeć jest w zarządzie
niedoreprezentowana.
Regulacje te nie obejmą małych i
średnich przedsiębiorstw, czyli takich, które zatrudniają poniżej
250 osób.
Proponowane kary - grzywna, czy
wykluczenie z procedury przetargów publicznych - będą stosowane
tylko w przypadku niezastosowania przejrzystej procedury
rekrutacyjnej, a nie w przypadku nieosiągnięcia wymaganego celu.
Jest to ważny krok w kierunku coraz
lepszego przestrzegania zasady równości, jako podstawowej wartości
UE zmierzający do stosowania w praktyce zasady równości szans i
równego traktowania mężczyzn i kobiet w dziedzinie zatrudnienia i
pracy.
Kobiety są przedsiębiorcze,
kreatywne, mają nerwy ze stali, ale szefami bywają głównie w
firmach, które same założą. W przebadanych 700 największych
spółkach notowanych na światowych giełdach - stanowiska
kierownicze zajmuje zaledwie 6% kobiet, a w ich zarządach zasiada
tylko 2% z nas.
W krajach skandynawskich, które
wprowadziły już "kwoty" w zarządach giełdowych spółek
- statystyki pokazują, że tam gdzie trzy kobiety zasiadają w
zarządzie - firmy generują zysk wyższy o 10%. Kobiety nie
podejmują ryzykownych decyzji, są odpowiedzialne i bardzo dobrze
zarządzają finansami...
Warto oddać decyzje gospodarcze w ręce
kobiet, szczególnie w kryzysie. Może gdyby bank, od upadku którego
rozpoczął się światowy kryzys nie nazywał się Lehman Brothers,
ale Lehman Sisters - kryzysu mogłoby nie być...?
Ale oczywiście nie wystarczą same
kwoty na listach wyborczych czy w zarządach spółek, kluczową
kwestią jest możliwość godzenia życia zawodowego z rodzinnym.
Temu zagadnieniu zresztą jest poświęcony obecny rok 2014 - jako
Europejski Rok harmonii pracy zawodowej z życiem prywatnym i to nie
tylko kobiet, ale i mężczyzn, na których w równym stopniu
spoczywa odpowiedzialność za rodzinę i dzieci.
Bez miejsca w żłobku czy przedszkolu
dla własnego dziecka, nie uda się efektywnie pogodzić pracy z
domem. Konieczna jest dobrze funkcjonująca infrastruktura opiekuńcza
dofinansowana przez państwo czy samorządy, obejmująca wszystkie
osoby zależne, nie tylko dzieci, ale i osoby starsze wymagające
stałej opieki. Bez pomocy publicznej w tej kwestii, kobiety nigdy
nie będą miały prawdziwie równych szans.
Tak zwany “genderowy”,
niezrozumiały dla mnie spór w Polsce – nadmuchany dodatkowo przez
media - wynika najprawdopodobniej z niezrozumienia znaczenia samego
angielskiego słowa gender z jednej strony, jak i może z drugiej
strony - świadomej manipulacji próbującej przeinaczyć szlachetną
i prawnie zagwarantowaną równość płci - w magiel pojęć
niezrozumiałych dla zwykłego obywatela. Gender znaczy rodzaj,
rodzaj ludzki – płeć, a w polityce - zagwarantowanie obu płciom
tych samych praw. Jaka ludzka istota myśląca może może się temu
sprzeciwiać?
Z pozdrowieniami z Parlamentu
Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg
Subskrybuj:
Posty (Atom)