1 października 2013

Monarcha ponad prawem – czyli konsekwencje królewskiego skoku w bok

Jego Belgijską Królewską Mość Alberta II w tym roku panowanie zmęczyło do tego stopnia, że w święto narodowe 21 lipca br. oddał tron swojemu synowi i następcy – Filipowi. Czy sfatygowany Król miał dosyć polityki - nie wiadomo, jednakże "po uszy" na pewno miał nieodstępujących go plotek, które nabrały w końcowym okresie jego panowania “narodowych” rozmiarów. Dzban przelała domniemana nieślubna córka Króla - Delphine Boël, próbująca testami DNA zmusić Jego Mość, by przyznał się do jej ojcostwa.
 
Świat po raz pierwszy dowiedział się o królewskiej córce spoza małżeńskiego łoża w 1999 r. z ... biografii żony Alberta II - Królowej Paoli. Dziś media przyjmują niemal za pewnik, że 45-letnia Delphine jest córką monarchy, choć Albert II nigdy się do tego otwarcie nie przyznał.
Matka Delphine - Baronessa Sybille de Selys Longchamps miała na przełomie lat 60. i 70. romans z Królem, co w kręgach arystokratycznych było tajemnicą poliszynela. Prawny ojciec Delphine - Jacques Boël, z przyprawionymi przez “towarzystwo” rogami rozwiódł się z Sybille w latach 70, a po opublikowanych rewelacjach książkowych - wydziedziczył “swoją” córkę - potwierdzając tym samym krążące plotki o własnym wątpliwym ojcostwie. Nic dziwnego, że pozbawiona ojca i majątku Delphine wystąpiła o zbadanie królewskiego DNA.

Złożywszy stosowny wniosek do sądu w Brukseli wywołała na początku roku prawdziwą medialną burzę. Powstał spór, czy konstytucyjnie wyłączony spod wymiaru sprawiedliwości monarcha może zostać wezwany przed sąd, czy nie. Zdaniem jednych - w świetle belgijskiego prawa to niemożliwe, zdaniem innych po abdykacji króla - jak najbardziej. Sęk w tym, że w prawie nie ma nic na temat statusu "byłego Króla".

Prawnicy Boël uważają, że przepisy belgijskiej konstytucji powinny ustąpić prawu międzynarodowemu, w tym konwencjom Rady Europy o prawach dzieci, które gwarantują pobranie DNA od domniemanego ojca. Dzieci uznane czy nieuznane korzystają z tych samych praw. Gdyby to w przypadku Króla okazało się niemożliwe, ojcostwo Alberta II można byłoby ustalić na podstawie DNA domniemanego przyrodniego rodzeństwa Boël ( czyli np. obecnego Króla Filipa...).

Aby rozpocząć procedurę uznania ojcostwa, dotychczasowy ojciec musi utracić swój status prawny, ponieważ nie można mieć dwóch tatusiów. Zatem Delphine musi najpierw dowieść, iż Jacques Boël nie jest jej ojcem, ten z kolei jak donoszą "źrodła dobrze poinformowane" poddany presji “pałacowej“ nie specjalnie zamierza zaprzeczać swojemu ojcostwu.

Postawiona przed faktami matka Delphine - Sybille de Selys udzieliła ostatnio wywiadu flamandzkiej telewizji, potwierdzając, że była z Albertem, kiedy urodziła się jej córka, ale zdaniem prawników Króla same listy czy zdjęcia Alberta z małą Delphine z tego okresu niczego nie dowodzą. Powstaje pytanie, czy Sybille posiada jeszcze inne “materiały”, które mogą być uznane za dowód ojcostwa przez sądem.

Były król może odmówić przeprowadzenia badań, wtedy za niego zadecyduje sąd, a to oznaczałoby jego narodową kompromitację. Trzeba pamiętać, że w skonfliktowanej Belgii – Król (nawet były) pełni rolę symbolicznego łącznika między frankofońską a flamandzką częścią kraju. Co się stanie jak jego autorytet legnie w gruzach - trudno przewidzieć. Belgowie zapewne woleliby “poszerzenia” familii panującej od rozpadu ich Królestwa.

Z pozdrowieniami z Brukseli
Lidia Geringer de Oedenberg

*Świetnie się ubierająca Matylda, żona nowego króla Filipa, już jest wzorem szyku w tutejszych kolorowych pismach. To daleka kuzynka prezydenta Bronisława Komorowskiego, poprzez matkę Annę d'Udekem d'Acoz, z domu Komorowską.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz