Jego Belgijską Królewską Mość Alberta II w tym roku panowanie
zmęczyło do tego stopnia, że w święto narodowe 21 lipca br. oddał tron
swojemu synowi i następcy – Filipowi. Czy sfatygowany Król miał dosyć
polityki - nie wiadomo, jednakże "po uszy" na pewno miał
nieodstępujących go plotek, które nabrały w końcowym okresie jego
panowania “narodowych” rozmiarów. Dzban przelała domniemana nieślubna
córka Króla - Delphine Boël, próbująca testami DNA zmusić Jego Mość, by
przyznał się do jej ojcostwa.
Świat po raz pierwszy dowiedział się o królewskiej córce spoza
małżeńskiego łoża w 1999 r. z ... biografii żony Alberta II - Królowej
Paoli. Dziś media przyjmują niemal za pewnik, że 45-letnia Delphine jest
córką monarchy, choć Albert II nigdy się do tego otwarcie nie przyznał.
Matka Delphine - Baronessa Sybille de Selys Longchamps miała na
przełomie lat 60. i 70. romans z Królem, co w kręgach arystokratycznych
było tajemnicą poliszynela. Prawny ojciec Delphine - Jacques Boël, z
przyprawionymi przez “towarzystwo” rogami rozwiódł się z Sybille w
latach 70, a po opublikowanych rewelacjach książkowych - wydziedziczył
“swoją” córkę - potwierdzając tym samym krążące plotki o własnym
wątpliwym ojcostwie. Nic dziwnego, że pozbawiona ojca i majątku Delphine
wystąpiła o zbadanie królewskiego DNA.
Złożywszy stosowny wniosek do sądu w Brukseli wywołała na początku roku
prawdziwą medialną burzę. Powstał spór, czy konstytucyjnie wyłączony
spod wymiaru sprawiedliwości monarcha może zostać wezwany przed sąd, czy
nie. Zdaniem jednych - w świetle belgijskiego prawa to niemożliwe,
zdaniem innych po abdykacji króla - jak najbardziej. Sęk w tym, że w
prawie nie ma nic na temat statusu "byłego Króla".
Prawnicy Boël uważają, że przepisy belgijskiej konstytucji powinny
ustąpić prawu międzynarodowemu, w tym konwencjom Rady Europy o prawach
dzieci, które gwarantują pobranie DNA od domniemanego ojca. Dzieci
uznane czy nieuznane korzystają z tych samych praw. Gdyby to w przypadku
Króla okazało się niemożliwe, ojcostwo Alberta II można byłoby ustalić
na podstawie DNA domniemanego przyrodniego rodzeństwa Boël ( czyli np.
obecnego Króla Filipa...).
Aby rozpocząć procedurę uznania ojcostwa, dotychczasowy ojciec musi
utracić swój status prawny, ponieważ nie można mieć dwóch tatusiów.
Zatem Delphine musi najpierw dowieść, iż Jacques Boël nie jest jej
ojcem, ten z kolei jak donoszą "źrodła dobrze poinformowane" poddany
presji “pałacowej“ nie specjalnie zamierza zaprzeczać swojemu ojcostwu.
Postawiona przed faktami matka Delphine - Sybille de Selys udzieliła
ostatnio wywiadu flamandzkiej telewizji, potwierdzając, że była z
Albertem, kiedy urodziła się jej córka, ale zdaniem prawników Króla same
listy czy zdjęcia Alberta z małą Delphine z tego okresu niczego nie
dowodzą. Powstaje pytanie, czy Sybille posiada jeszcze inne “materiały”,
które mogą być uznane za dowód ojcostwa przez sądem.
Były król może odmówić przeprowadzenia badań, wtedy za niego zadecyduje
sąd, a to oznaczałoby jego narodową kompromitację. Trzeba pamiętać, że w
skonfliktowanej Belgii – Król (nawet były) pełni rolę symbolicznego
łącznika między frankofońską a flamandzką częścią kraju. Co się stanie
jak jego autorytet legnie w gruzach - trudno przewidzieć. Belgowie
zapewne woleliby “poszerzenia” familii panującej od rozpadu ich
Królestwa.
Z pozdrowieniami z Brukseli
Lidia Geringer de Oedenberg
*Świetnie się ubierająca Matylda, żona nowego króla Filipa, już jest
wzorem szyku w tutejszych kolorowych pismach. To daleka kuzynka
prezydenta Bronisława Komorowskiego, poprzez matkę Annę d'Udekem d'Acoz,
z domu Komorowską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz