10 kwietnia 2014

Emigracja to czy ... mobilność?


Cofnijmy się do maja 2011 r., kiedy to dwa ostatnie kraje "starej piętnastki" - Austria i Niemcy - mocno przestraszone, otwierały swoje rynki pracy dla długo wstrzymywanych pracowników z "nowych" państw członkowskich. Nasi sąsiedzi wykorzystali maksymalny 7-letni okres “ochronny” broniąc się przed spodziewanym zalewem taniej siły roboczej znad Wisły i ... do teraz tego żałują.

Jak podaje brytyjski National Institute of Economic and Social Research, dzięki natychmiastowemu otwarciu rynku pracy dla "nowych" - PKB Wielkiej Brytanii zyskał w latach 2004-09 ok. 5 mld funtów. PKB Niemiec w tym samym okresie mógłby być wyższy od 0,1% do 0,5%, gdyby Berlin poszedł śladem Londynu.

W zgodnej opinii ekspertów, wzrosłaby efektywność np. w sektorze rolnym, gdzie niemieccy pracownicy niechętnie podejmują pracę lub są mniej wydajni od ... Polaków. Rynek niemiecki w tym czasie “stracił” również naszych informatyków oraz inżynierów, którzy wcześniej na dobre zakotwiczyli się w np. Wielkiej Brytanii, czy Irlandii lub zostali w kraju, w firmach z przyzwoitym wynagrodzeniem, zniechęcającym do wyjazdu na zachód.

"Wątpliwości, ufundowane na strachu przed negatywnymi konsekwencjami dla niemieckiego rynku pracy, okazały się ogromnym błędem" - zdaniem Klausa Zimmermanna, kierownika Institute for the Study of Labor. No, cóż Niemiec także może być mądry po szkodzie...

Wielka Brytania, Irlandia i Szwecja otworzyły się dla pracowników z nowej części Unii już w 2004 r., po nich - w następnych latach kolejne państwa sukcesywnie znosiły blokady swoich rynków pracy. Jaki to dało rezultat?

Po siedmiu latach od największego rozszerzenia w 2004 r. - miejsce zamieszkania w UE zmieniło w sumie ok. 2,3 mln obywateli z nowych państw członkowskich. Dużo? Nie specjalnie w porównaniu z 19 mln mieszkańców spoza Wspólnoty, przybyłych do UE w tym samym czasie.

Najwięcej wyjazdów zarobkowych odnotowano z Polski i Litwy, najmniej z Węgier i Czech.

Na otwarciu rynków zyskali na pewno "nowi", mając dzięki temu większy wybór miejsc pracy, mniej formalności do jej załatwienia, perspektywę wyższych płac, lepszych warunków życia i zamieszkania niż w rodzimym kraju, co więcej - wchodząc na rynek pracy w innym kraju UE - z prawem do korzystania z mieszkań komunalnych, do korzyści podatkowych, świadczeń socjalnych, opieki zdrowotnej i emerytur, bez względu na to, z którego państwa członkowskiego pochodzą.
Szacuje się, że po włączeniu Polski do UE z tej szansy skorzystało ok. 2 mln Polaków. Migracja pracowników była spowodowana nie tylko otwarciem Polski na Europę, ale również ciągle pogarszającymi się warunkami płacowymi w Polsce w porównaniu z krajami Europy Zachodniej.
Na stałe poza Polską przebywa obecnie ok. 726 tys. Polaków między 25. a 34. rokiem życia. Czy grozi nam kolejna fala emigracji w związku z otwarciem rynku pracy w Szwajcarii oraz podniesieniem płacy minimalnej w Niemczech?

W 2013 r. stopa bezrobocia wśród młodych w naszym kraju wyniosła 27%. Wegetowanie na garnuszku rodziców to realia dla wielu młodych Polaków, a "umowa śmieciowa" to często jedyna forma ich zatrudnienia. Nic dziwnego, że brak perspektyw powoduje, że młodzi decydują się na opuszczenie Polski.

Skoro nie ma pracy w kraju, dobrze, że przynajmniej jest we Wspólnocie. Mobilność jest jednym ze sposobów na walkę z bezrobociem wśród młodzieży w UE. Europejski Portal Mobilności Zawodowej EURES, w dobie szalejącego bezrobocia - oferuje ponad 1,4 miliona wolnych miejsc pracy u prawie 31 000 pracodawców! Ale praca ta czeka w miejscach, gdzie nie ma osób nią zainteresowanych. Wyjściem zatem jest “mobilność”, ale aby ją usprawnić potrzebne są odpowiednie szkolenia oraz powszechna nauka języków obcych.

Unia Europejska ma plany, w jaki sposób radzić sobie w skali wspólnotowego rynku z bezrobociem. Nie dostrzegam jednak projektów naszego rządu, jak zatrzymać wykształconą kadrę w kraju i zachęcić europracowników bardziej do imigrowania niż do emigrowania z Polski.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego,
Lidia Geringer de Oedenberg


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz